Prawicowa partia Fidesz, która organizuje jedną z demonstracji, apeluje do policjantów, żeby nie używali siły wobec pokojowego przemarszu Węgrów. I nie potraktowali ich, jak wcześniej, pałkami i armatkami wodnymi. Zapewnia, że protestujący nie zabiorą ze sobą kamieni, a tylko przejdą przez miasto z zapalonymi pochodniami.

Demonstracja Fideszu ruszy spod tzw. Domu Terroru - byłej siedziby komunistycznych służb bezpieczeństwa. Chce uczcić 50. rocznicę zdławienia powstania węgierskiego przez Armię Radziecką. Potem zwolennicy prawicy przemaszerują przez śródmieście pod hotel Astoria. Tu z kolei zamanifestują swoją solidarność z ofiarami stłumionych krwawo przez policję protestów z 23 października. Wtedy rannych było co najmniej 167 osób.

W Budapeszcie będzie dziś kilkadziesiąt manifestacji. W sumie - pół miliona Węgrów. Większość demonstrantów będzie żądać ustąpienia premiera Ferenca Gyurcsany'ego.

Stolica Węgier jest ogarnięta protestami od 17 września. Wtedy jedna ze stacji radiowych ujawniła nagrania, na których szef rządu bezczelnie i bez ogródek przyznaje, że jego gabinet okłamywał ludzi, żeby wygrać wybory.