Skazany tyran słuchał wyroku wyraźnie wzburzony. Najpierw nie chciał wstać. Potem krzyczał "Allahu Akbar!" (Bóg jest wielki), i "Niech żyje naród!". Wcześniej zapowiadał, że "przyjmie śmierć z honorem".
Saddama uznano za winnego śmierci prawie 150 szyitów z wioski Dudżail. Na rozkaz tyrana zamordowano ich w zemście za to, że odważyli się targnąć na jego życie. Sąd uznał to barbarzyństwo za zbrodnię przeciwko ludzkości.
Wraz z dyktatorem powieszonych będzie dwóch jego współpracowników - brat przyrodni Saddama, szef bezpieki Barzan Ibrahim at-Tikriti i szef Sądu Rewolucyjnego Awad Hamid al-Bandar. Były wiceprezydent Iraku Taha Jasin Ramadan dostał dożywocie, a trzej inni przywódcy partii Baas - 15 lat.
W całym Iraku radość dawnych poddanych Saddama. Od rana tłumy nienawidzących dyktatora zbierały się w oczekiwaniu na werdykt.
Ale oczekiwana przez nich kara nie zostanie wymierzona od razu. Akta sprawy automatycznie przechodzą w ręce sędziów apelacyjnych. Mają zdecydować, czy utrzymać wyrok, czy też powtórzyć całą rozprawę. A ta może potrwać znów bardzo długo.
Jeśli jednak sąd apelacyjny utrzyma karę śmierci, wyrok będzie wykonany w ciągu 30 dni.
Osądzony w jednej sprawie, Saddam będzie musiał wrócić do sądu już we wtorek. Bo iracki tyran ma na karku jeszcze jeden proces - o planowe mordowanie Kurdów. Tu też grozi mu wyrok śmierci.