Okazją do toastu było wmurowanie kamienia węgielnego pod fundamenty najnowocześniejszej na świecie elektrowni wykorzystującej naturalne surowce. Merkel podczas spotkania tryskała optymizmem, głono żartowała z obecnym na miejscu premierem Nadrenii Westaflii Jürgenem Rüttgersem, wymieniała uwagi z dziennikarzami oraz chwaliła koncern RWE za stworzenie 2000 miejsc pracy w regionie Grevenbroich, gdzie powstaje elektrownia.
W ciągu ostatnich siedmiu dni, jakie minęły od powrotu kanclerza z urlopu, Merkel nieustannie zaskakuje Niemców. Ze sztywnego, unikającego dziennikarzy polityka Merkel stylem urzędowania zaczyna przypominać byłego kanclerza Gerharda Schroedera, który swobodnym zachowaniem wielokrotnie potrafił ukryć brak osiągnięć własnego rządu.
Już pierwsza pourlopowa decyzja Merkel wprawiła w osłupienie dziennikarzy. Oto pierwszy raz od dziewięciu miesięcy, a więc od czasu objęcia urzędu, kanclerz osobiście pojawiła się na konferencji w centrum prasowym w Berlinie. „Sytuacja gospodarcza poprawiła się, przeżywamy zwrot ku lepszemu” - mówiła uśmiechnięta Merkel. Po raz pierwszy w swojej karierze pochwaliła też Schroedera. "Schroeder zasłużył się dla Niemiec. Zainicjowane przez poprzednika reformy służby zdrowia oraz rynku pracy przynoszą pierwsze efekty” - oceniła.
Kilka dni wcześniej samotnie wybrała się opery, świat po raz pierwszy od dłuższego czasu obiegły zdjęcia Merkel w wieczorowej kreacji. Ten niezwykły zwrot w zachowaniu i sposobie bycia Merkel od razu zauważyły media. „Kanclerz zmieniła się nie do poznania” - informowała na pierwszej stronie bulwarówka "Bild". Merkel w wypowiedzi udzielonej gazecie przyznała, że na jej metamorfozę wpływ miało... górskie powietrze, jakim oddychała podczas swoich wakacyjnych wędrówek po austriackich Alpach. „Wydaje mi się, że fizyczny wysiłek, jakim jest wspinaczka, znakomicie dotlenia mózg. Taki urlop świetnie wpływa później na pracę” - powiedziała Merkel.
Obserwatorzy niemieckiej sceny politycznej nie wierzą jednak w zapewnienia kanclerza. Z opublikowanego w minionym tygodniu sondażu instytutu Forsa wynika, że Merkel popiera tylko 37 proc. ankietowanych, to 18-proc. spadek w porównaniu ze styczniem 2006 roku. „Merkel wzięła na serio rozczarowanie obywateli. Jest się czym martwić - 17 września odbędą się wybory do Landtagów w Berlinie i Meklemburgii. Z pewnością Niemcy będą chcieli głosować na partię, na czele której stoi bardziej ludzki polityk” - tłumaczy niemiecki socjolog Reinhard Schlinkert.