Niemcy zainteresowali się sprawą, gdy z mediów dowiedzieli się, że Kowtun, który spotkał się z Aleksandrem Litwinienką w hotelowym barze, do Londynu poleciał z Hamburga.

Wygląda na to, że był to dobry strzał. "W mieszkaniu są oznaki, że było tam jakieś źródło promieniowania, jednak nie udało się go odnaleźć" - powiedziała rzeczniczka hamburskiej policji. Dodała, że źródłem mógł być człowiek lub przedmiot.

Kowtun spotkał się z Litwinienką tuż przed wykryciem u byłego agenta symptomów otrucia polonem. Towarzyszyli mu dwaj współpracownicy Andriej Ługowoj oraz Wiaczesław Sokolenko. W organizmach Kowtuna i Ługowoja również wykryto ślady zatrucia radioaktywnym pierwiastkiem.

Odkrycie w niemieckim mieszkaniu niczego jeszcze nie dowodzi. Nie jest jasne, czy polon był tam przed otruciem Litwinienki, czy już po. Nie wiadomo też, czy Kowtun nie wrócił po spotkaniu do Niemiec - i to on sam był już wtedy źródłem promieniowania.