To było kobiece skrzydło szpitala. Tej nocy było tam - według straży pożarnej - 177 pacjentów i 15 osób z personelu. Większość ewakuowano. Ale 45 zginęło, zanim przyjechali strażacy. Z ułożenia ciał specjaliści wnioskują, że kobiety próbowały uciekać, ale zatrzymały je kraty w oknach. 10 osób zostało ciężko rannych.
Choć pożar był dość mały - objął tylko 100 metrów kwadratowych - strażaków zaalarmowano zbyt późno, by wszystkich uratować. A personel szpitala sam nie rozpoczął ewakuacji. Akcję ratowniczą utrudniał gęsty dym, którym zatruło się wielu pacjentów - plastik pokrywający ściany topił się, a toksyczne opary powodowały szybką utratę świadomości i śmierć. Do tego wieżowiec ma tylko jedno wyjście, a w oknach są kraty, które uniemożliwiły ucieczkę.
Ogień pojawił się, gdy pacjenci już spali - około północy naszego czasu. Wybuchł na drugim piętrze pięciokondygnacyjnego budynku, w szpitalnej kuchni. Do pożaru przyjechało ponad 20 strażackich wozów. Ratownikom udało się zapobiec rozszerzaniu się ognia po godzinie. A po dwóch zupełnie go ugaszono.
Szpital miał już wcześniej problemy z powodu słabej ochrony przeciwpożarowej. Miał być nawet z tego powodu zamknięty, ale odrzucono taki wniosek.
Ostatni raz tak wiele osób w stolicy Rosji zabił pożar hotelu "Rossija" w centrum Moskwy w 1977 r. Zginęły wówczas 42 osoby.