"Pięć minut po dziewiątej rano z sąsiedniej sali wykładowej dobiegł nas potworny huk. Kiedy zorientowaliśmy się, że to strzały, wybuchła panika. Ludzie zaczęli kryć się pod ławkami. Inni wybijali okna i skakali z pierwszego piętra na ziemię. Nim skoczyłem, obejrzałem się za siebie. Profesor Librescu blokował wejście" - relacjonował agencji AP jeden z ocalałych studentów, Alec Calhoun. Napastnik strzelił do wykładowcy przez zamknięte drzwi.

Marlina, żona 75-letniego uczonego, która o ósmej rano w poniedziałek odwiozła go do pracy, odebrała we wtorek setki maili z kondolencjami od przyjaciół oraz podziękowaniami od ludzi, którym ocalił życie. "Uratował swoich studentów. Sam zginął od kul" - mówiła w Tel-Awiwie synowa zamordowanego, Ajala.

Liviu Librescu pochodził z Rumunii, w której jako dziecko przetrwał Holocaust. Po wojnie chciał wyjechać do Izraela, ale reżim Nicolae Ceausescu aż do 1978 roku odmawiał wydania mu paszportu. Dostał go dopiero po tym, jak premier Izraela Menachem Begin osobiście interweniował u rumuńskiego tyrana.

Librescu, absolwent politechniki w Bukareszcie, był światowym autorytetem w dziedzinie inżynierii lotniczej, z wyników jego prac korzystała m.in. NASA. Po emigracji do Izraela wykładał na politechnice w Tel-Awiwie. W połowie lat 80. wyjechał na kontrakt do Wirginii i w 1986 roku na stałe został profesorem uczelni w Blacksburgu.

Żona i dwaj synowie zmarłego poinformowali, że pogrzeb odbędzie się w Izraelu. "Cały dzień szukałam go w szpitalach" - powiedziała izraelskim mediom wdowa, która w poniedziałek początkowo dowiedziała się, że mąż przeżył strzelaninę. - Był moim najlepszym przyjacielem, który ponad wszystko kochał uczyć innych.







Reklama