W czwartkowym wywiadzie dla dziennikarzy PAP, Polskiego Radia, "Rzeczpospolitej" i TVP Łukaszenka obiecał też zająć się sprawą białoruskiej listy katyńskiej. Pytany o mniejszość polską na Białorusi, prezydent podkreślił, że osobiście kategorycznie nie chce, by Polacy dzielili się na różne organizacje, ponieważ istnienie kilku organizacji prowadziłoby do dalszych podziałów i konkurencji między nimi.

Reklama

Alaksandr Łukaszenka powiedział, że Polacy powinni napisać zgłoszenie do białoruskiego Ministerstwa Sprawiedliwości i że zostanie ono rozpatrzone zgodnie z prawem. Obiecał, że nie będzie naciskać na Ministerstwo Sprawiedliwości. Wspomniał, powołując się na prawo białoruskie, że zgodnie z przepisami nie mogą istnieć dwie organizacje o tej samej nazwie.

Prezydent powiedział, że jeśli Polacy na Białorusi zechcą mieć dziesięć organizacji, to będą ich mieli dziesięć. Podkreślił przy tym, że powinni tego chcieć sami Polacy, a nie - jak wymienił - na przykład Andżelika Borys czy inne osoby. Oskarżył Andżelikę Borys o rozdzielenie związku i o to, że władze ZBP, którymi kierowała, zajmowały się działalnością polityczną. Zaznaczył, że nie chce, by Polacy stali się swego rodzaju katalizatorem destabilizującym sytuację na Białorusi.

Według niego Polska mogłaby i powinna obniżyć koszt wiz dla obywateli Białorusi, a granica między obydwoma państwami powinna być otwarta.

Zapytany o białoruską listę katyńską i możliwość otwarcia archiwów KGB w celu jej poszukiwań, prezydent Białorusi zastrzegł, że bardzo wiele dokumentów zostało wywiezionych do Moskwy. Zapowiedział jednak, że zajmie się tą sprawą i będzie rozmawiał o niej z szefem KGB.

W wywiadzie dla polskich mediów prezydent Łukaszenka mówił też o wyborach prezydenckich na Białorusi 19 grudnia, sprawach gospodarczych i stosunkach Białorusi z Rosją.