Premier David Cameron zgodził się, by ślub odbył się w Opactwie Westminsterskim w piątek 29 kwietnia 2011 roku. Będzie to dodatkowy dzień wolny od pracy.

Reklama

Ponieważ tydzień wcześniej przypada Wielki Piątek (22 kwietnia), a 2 maja jest także dniem wolnym od pracy (tzw. bank holiday), to oznacza, że przez trzy tygodnie z rzędu tydzień pracy będzie skrócony do czterech lub nawet trzech dni.

Jeśli więc pracownik weźmie wolne od 21 kwietnia (Wielki Czwartek) do 3 maja (pierwszy roboczy dzień w tym miesiącu przypadający we wtorek), to będzie miał 12 dni wolnego za cztery dni robocze (Wielki Czwartek nie jest dniem wolnym od pracy).

Z tego powodu przedstawiciele małego i średniego biznesu jako pierwsi wyrazili obawy, że taka data ślubu może ich boleśnie uderzyć po kieszeni. "Pracownicy będą skłonni brać wolne od Wielkiego Czwartku do 2 maja włącznie. Odbije się to na obrotach firm, co zaskoczy banki-wierzycieli" - powiedział mediom Stephen Alambritis z Federacji Małych Przedsiębiorców.

Rzecznik brytyjskich republikanów Graham Smith nie wierzy w to, że ślub będzie wsparciem dla brytyjskiej gospodarki. Wskazuje, że pracodawcy oceniają koszt dnia wolnego od pracy na 6 mld funtów, podczas gdy z powodu ślubu brytyjski przemysł turystyczny i pamiątkarski spodziewa się przyrostu obrotów o ok. 630 mln funtów.

Ślub w przyjętym terminie może mieć też implikacje polityczne, na obecnym etapie trudne do oszacowania.

Na 5 maja 2011 r., a więc w niecały tydzień po ślubie, wyznaczono termin wyborów do szkockiego parlamentu w Edynburgu, a także referendum ws. zmiany ordynacji wyborczej do parlamentu brytyjskiego.

Reklama

Wyrażane są w związku z tym obawy, że ślub zepchnie wybory i referendum na dalszy plan, ponieważ skoncentruje uwagę mediów, które w gorącym przedwyborczym okresie przez kilka dni nie będą tymi tematami zainteresowane.

W najbliższym roku, w nieustalonym jeszcze terminie, odbędą się również wybory do parlamentu w Belfaście i zgromadzenia parlamentarnego w Cardiff.



Data ślubu to zła wiadomość dla szkockich, północnoirlandzkich i walijskich nacjonalistów, ponieważ ślub może pobudzić sympatie monarchistyczne w całym Zjednoczonym Królestwie, a zatem zaszkodzić ich politycznym notowaniom.

"Termin (ślubu) jest niefortunny. Nie chodzi tylko o komplikacje administracyjne; zanosi się na to, że rodzina królewska może znaleźć się w centrum politycznej debaty" - cytuje dziennik "The Scotsman" prof. Johna Curtice'a z uniwersytetu Strathclyde w Glasgow.

Inną kwestią jest także to, że ślub odbędzie się już w nowym roku obrachunkowym rozpoczynającym się z początkiem kwietnia. Wówczas wejdą w życie cięcia świadczeń socjalnych i inne działania oszczędnościowe ogłoszone przez rząd. Z tego powodu wystawny ślub i spadający na podatnika rachunek za bezpieczeństwo mogą część opinii kłuć w oczy.