Jak podał piątkowy "New York Times", ostrzeżono setki urzędników rządowych w obcych krajach, działaczy obrony praw człowieka i biznesmenów.

Departament Stanu, którego tajne raporty przeciekły do Wikileaks, nie ujawnia szczegółów operacji ochrony swoich źródeł. Informuje, że chociaż nie są np. znane przypadki aresztowań dysydentów informujących dyplomatów amerykańskich ani fizycznej agresji przeciwko nim, to są oni obiektem stałych szykan ze strony swoich rządów.

Reklama

W ocenie administracji, przecieki Wikileaks nie wywołały poważniejszych negatywnych skutków dla dyplomacji USA.

Jak pisze "NYT", są jednak dowody, że utrudniły one kontakty między dyplomatami amerykańskimi a działaczami praw człowieka, zwłaszcza w takich krajach jak Afganistan i Pakistan.