Niemiecki minister obrony Thomas de Maiziere sprecyzował w sobotę w Berlinie, że w wybuchu zginęło dwóch niemieckich żołnierzy, a trzeci został ranny. Wcześniej afgańskie władze lokalne podawały, że śmierć poniosło trzech żołnierzy z Niemiec.
Wśród ofiar śmiertelnych był również szef policji odpowiadający za region północnego Afganistanu, generał Mohammad Daud Daud. Przed nominacją na to stanowisko jesienią 2010 roku był on wiceministrem MSW odpowiedzialnym za walkę z narkobiznesem.
Wybuch przeżył dowódca natowskich sił ISAF w północnym Afganistanie, niemiecki gen. Markus Kneip, który został ranny. Obrażenia odniosło także trzech żołnierzy ISAF - podało NATO.
W sumie w zamachu rannych zostało ok. 10 osób, w tym gubernator prowincji Tachar Abdul Dżabar Takwa.
Zamachowiec-samobójca zdetonował ładunek wybuchowy na korytarzu budynku, gdy zakończyło się oficjalne spotkanie na temat bezpieczeństwa.
Wcześniej rzecznik ISAF major Tim James mówił, że według wstępnych doniesień w ataku poszkodowanych zostało wielu członków międzynarodowej koalicji oraz afgańskich sił bezpieczeństwa. Nie podał jednak żadnych konkretów.
Do przeprowadzenia zamachu przyznali się talibowie. Ich rzecznik Zabiullah Mudżahid powiedział, że atak wpisuje się w kampanię bojowników, wymierzoną przeciwko wysokim rangą funkcjonariuszom afgańskich władz. Według talibskiego rzecznika w zamachu mieli zginąć - poza żołnierzami niemieckimi - również wojskowi amerykańscy. Atak miał także zaszkodzić ofensywie militarnej amerykańskich sił, planowanej na północy kraju.