"NATO musi przyjąć do wiadomości, że ataki lotnicze na afgańskie domy są niedozwolone i że mieszkańcy Afganistanu nie tolerują już tego" - oświadczył Karzaj na konferencji prasowej w Kabulu.

Prezydent był zdenerwowany po tym jak w sobotę w nalocie NATO w południowej prowincji Helmand przypadkowo zginęło co najmniej dziewięć osób, w większości dzieci. Wsparcie lotnicze zostało wezwane, gdy ostrzelany został patrol sił międzynarodowych.

Reklama

Straty cywilne spowodowane przez siły międzynarodowej koalicji od dawna są źródłem konfliktów pomiędzy Karzajem i państwami zachodnimi. Cywile zazwyczaj giną w atakach lotniczych i podczas nocnych operacji przeciwko rebeliantom - pisze Reuters.

Karzaj ostrzegł, że Afgańczycy mają dość takiej taktyki, która - według prezydenta - jest pogwałceniem suwerenności Afganistanu.

"Jeśli nie powstrzymają ataków lotniczych na afgańskie domy, to ich obecność w Afganistanie będzie uważana za okupację prowadzoną wbrew woli narodu afgańskiego" - powiedział Karzaj. "Społeczność międzynarodowa bardzo nam pomogła, ale nie możemy ryzykować życia mieszkańców Afganistanu, tego nie można zrekompensować" - oświadczył prezydent dodając, że ostrzegał już dowódców NATO setki razy.

Dowództwo sił międzynarodowych nasiliło działania lotnictwa w ciągu ostatnich 12 miesięcy przekonując, że są one skuteczną bronią w walce z rebeliantami, którzy często ukrywają się między ludnością cywilną.

Jak podkreśla Reuters ze statystyk wynika, że co najmniej trzy czwarte ofiar cywilnych to efekt działań rebeliantów, jednak cywile zabici przez siły NATO budzą największy gniew Afgańczyków.

Karzaj powtórzył, że dał NATO "ostatnie ostrzeżenie", jednak również tym razem nie powiedział, co jego rząd zamierza zrobić, jeśli sytuacja się nie zmieni.