Pytany o pojawiające się w niektórych mediach przestrogi, że obecny model funkcjonowania Białorusi może się zawalić, oświadczył: "Nigdy on nie upadł i nigdy nie upadnie. Socjalno-gospodarczy model rozwoju białoruskiego państwa przetrwa. Nie odstąpimy od niego ani na jotę, ani na jeden krok" - oświadczył.
Łukaszenka obwinił dziennikarzy o sztuczne wywołanie kryzysu gospodarczego w kraju. "W tym procesie paniki, jaka powstała w naszym kraju, dużą rolę odegrali dziennikarze. Niepokój na rynku konsumenckim powstawał przy aktywnym udziale niektórych mediów" - podkreślił.
"Teraz próbuje się rozbić Białoruś trochę innymi metodami, między innymi za pośrednictwem tego śmietnika, jakim jest internet. To nowe podejście, które już zyskało aprobatę w niektórych państwach" - powiedział.
"Już stoją i się ślinią, żebyśmy jak najszybciej upadli. Ale do tego nie dojdzie" - zapewnił.
"Ludzie martwią się dzisiaj, że ceny są wysokie, że niektórym nie wystarcza towarów importowych. Ale mamy co jeść. A że nie wystarcza pieniędzy? Za kilka miesięcy wyjdziemy z tej sytuacji. Ale najważniejsze, że sami możemy produkować. A jeśli w ogóle dojdzie do katastrofy, zamkniemy granice i będziemy kupować tylko to, co będzie nam potrzebne" - oznajmił.
Białoruś znajduje się obecnie w najgłębszym kryzysie finansowym od dojścia Łukaszenki do władzy 17 lat temu - ma ogromny deficyt handlowy i niedobór dewiz. Pod koniec maja była zmuszona do zdewaluowania rubla białoruskiego wobec dolara o 56 proc. Wiele towarów - w tym paliwo i papierosy - bardzo podrożało.