Łączność została zerwana we wtorek wieczorem. "Internet działa od rana, a telefon w biurze dopiero od godziny" - powiedziała PAP przez telefon o godz. 11.40 czasu polskiego asystentka z Palestyńskiego Centrum Praw Człowieka z siedzibą w mieście Gaza. W trakcie rozmowy jednak połączenie znów zostało zerwane.

Reklama

W czasie awarii, po wybraniu numerów abonentów z Gazy, na ekranie telefonu komórkowego pojawiały się np. informacje, że wystąpił błąd w połączeniu albo było ono zrywane w trakcie wybierania numeru. Jedynie abonenci międzynarodowych sieci, takich jak Blackberry, mogli nadal korzystać z połączeń, ale i oni narzekali na poważne zakłócenia.

Palestyńska agencja Maan informuje, że przyczyna zerwania łączności nie jest znana.

Mieszkańcy Gazy twierdzili, że na krótko przed awarią w okolicy kibucu Nahal Oz, przy granicy ze Strefą Gazy, pracowały buldożery izraelskiej armii i to one zapewne spowodowały awarię. Również operator telefonii komórkowej i internetu w Strefie Gazy, firma PalTel, utrzymuje, że po stronie izraelskiej zostały uszkodzone przewody światłowodowe zapewniające łączność. Rzecznik izraelskiej armii stanowczo zaprzeczył jednak tym doniesieniom.

Na palestyńskich forach internetowych pojawiły się wpisy mówiące, że wielu mieszkańców Strefy Gazy obawiało się, iż awaria może być wstępem do ataku izraelskich wojsk, jak w przypadku operacji "Płynny Ołów" z przełomu 2008 i 2009 roku.