Ekipy ratunkowe pracujące we wraku statku Costa Concordia postanowiły we wtorek definitywnie przerwać poszukiwania zaginionych w jego części, która znajduje się pod wodą. Operacja będzie kontynuowana na pokładach ponad powierzchnią wody. Decyzję o przerwaniu akcji wytłumaczono brakiem warunków bezpieczeństwa dla dalszego jej prowadzenia w zalanym wraku.

Reklama

W katastrofie 13 stycznia u brzegów wyspy Giglio w Toskanii zginęły i zaginęły 32 osoby. Dotychczas znaleziono ciała 17 z nich. Pierluigi Foschi, prezes armatora statku Costa Crociere, poinformował w Senacie, że w środę rozpocznie się wypompowywanie 2300 ton paliwa ze statku. Przez najbliższe 24 godziny - wyjaśnił - trwać będzie instalacja pomp.

Podczas przesłuchania we włoskim parlamencie Foschi przyznał, że tuż po tym, gdy statek wpadł na skały, za dużo czasu minęło od ogłoszenia ogólnego alarmu do rozpoczęcia ewakuacji. Jednocześnie podkreślił, że firma nie mogła nic zrobić w tej sprawie, bo - jak przypomniał - prawo międzynarodowe zabrania armatorowi wydawać poleceń kapitanowi. Co więcej, "nie mieliśmy właściwych informacji na temat tego, co się stało" - dodał Foschi.

Szef Costa Crociere oświadczył również, że statek wart prawie pół miliarda euro nigdy nie będzie już pływał, a ubezpieczyciele gotowi są uznać jego całkowitą utratę.