W tych warunkach Parlament Europejski nie będzie mógł nawiązać zerwanych oficjalnych stosunków z białoruskim parlamentem - podkreślił Schulz w oświadczeniu opublikowanym w poniedziałek. Przewodniczący PE podkreślił, że niedzielne wybory na Białorusi po raz kolejny nie spełniły międzynarodowych standardów, gdyż nie były ani uczciwe, ani przejrzyste. W sytuacji, gdy część przywódców opozycji jest wciąż więziona, niektórym opozycyjnym kandydatom odmówiono rejestracji, a głos ludu jest wyciszany, jest to kpina z demokratycznego głosowania - powiedział.

Reklama

Wskazał też na inne problemy podczas wyborów, a mianowicie ograniczony dostęp do mediów, utrudnianie międzynarodowym obserwatorom monitorowania procesu liczenia głosów, a także presję wywieraną na różne grupy wyborców.

Schulz dodał też, że już dawno stracił złudzenia co do dobrej woli przywódców Białorusi, którzy pozbawiają obywateli korzyści, jakie dałoby im zbliżenie Białorusi do Unii Europejskiej. Unia Europejska powinna opracować w końcu skuteczną strategię w stosunku do Białorusi, czyli strategię, która mocno odpowie na rażące przypadki naruszania praw człowieka i rządów prawa oraz wesprze Białorusinów i ich walczące społeczeństwo obywatelskie - zakończył Schulz.

Misja obserwatorów OBWE oceniła, że niedzielne wybory parlamentarne na Białorusi nie były ani wolne, ani bezstronne. W raporcie opartym na monitoringu prowadzonym przez 330 obserwatorów OBWE napisano, że wielu znanych polityków, którzy mogliby odegrać istotną rolę w wyborach, pozostało w więzieniu lub nie mogło zarejestrować swej kandydatury z powodu wyroku sądowego. Nie zarejestrowano m.in. byłego kandydata opozycji na prezydenta Mikoły Statkiewicza, który odbywa wyrok 6 lat kolonii karnej za organizację masowych zamieszek.

W niedzielnych wyborach do niższej izby białoruskiego parlamentu, Izby Reprezentantów, startowało 293 kandydatów, w tym 46 przedstawicieli opozycji. CKW podała, że wybrano w nich 109 ze 110 deputowanych. Żaden nie reprezentuje opozycji.