Dziewięć osób zostało zatrzymanych w związku z zamachem w tureckim mieście Raynhanli - poinformował wicepremier Turcji. Ankara oskarża Syrię o związki z zamachowcami. Władze w Damaszku zdecydowanie zaprzeczają tym pomówieniom.
Wicepremier Besir Atalay powiedział dziennikarzom, że zatrzymane osoby zostały przesłuchane i złożyły wyjaśnienia. Zatrzymani są obywatelami Turcji.
W dwóch wybuchach, które wczoraj wstrząsnęły położonym przy granicy z Syrią miastem zginęło 43 osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu w wywiadzie telewizyjnym powiedział, że jego zdaniem za zamachem stoją siły wierne Asadowi. Minister podkreślił, że tureckie władze nie podejrzewają o zorganizowanie zamachu syryjskich uchodźców.
Władze w Damaszku zaprzeczają, by miały związek z masakrą w Raynhanli. Syryjski minister informacji Omran al Zohbi powiedział podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że Syria nigdy nie posunęłaby się do podobnego czynu. To sprzeczne z naszymi wartościami - podkreślił al Zohbi i dodał, że Turcja nie ma prawa rzucać bezpodstawnych oskarżeń. Przedstawiciele tureckich władz już kilkadziesiąt minut po zamachu zaczęli wskazywać na syryjski wątek. Ahmet Davutoglu już wczoraj stwierdził, że zamach w Raynhanli to próba storpedowania procesu pokojowego z Kurdami.