Urzędnik, który dziś przyjmuje w Rosji petentów, to już zupełnie inny człowiek niż 20, a nawet jeszcze 10 lat temu. - Wyniki tego badania nieco nas zaszokowały, dlatego że stoją w sprzeczności z powszechnie funkcjonującym w społeczeństwie wizerunkiem urzędników, jako złodziejskich biurokratów - stwierdził Paweł Danilin, generalny dyrektor Centrum.
Według słów politologa, który doradza m.in. prezydenckiej partii Jedna Rosja, zaledwie 7 procent ankietowanych Rosjan przyznało, że daje łapówki urzędnikom. Zdecydowana większość z nich - jak twierdzi raport - to ludzie bogaci. Co więcej, 80 procent pytanych dobrze ocenia pracę urzędników, z którymi ma do czynienia.
Raport podkreśla również, że Rosja jest krajem stosunkowo niezbiurokratyzowanym - na 10 tysięcy osób przypada tu 67 urzędników. W Rumunii wskaźnik ten jest wyższy pięciokrotnie, a we Francji - dziesięciokrotnie.
- Rosyjska biurokracja ewoluuje w stronę standardowego modelu Webera - apolitycznego racjonalnego urzędnika. To już nie jest typ sowieckiego biurokraty, zorientowanego na wypełnienie funkcji nadzorczych, a urzędnik zapewniający usługi dla obywateli - mówili autorzy raportu na konferencji prasowej w siedzibie ITAR-TASS.
Raport podkreśla, że rzeczywistość odbiega od ustalonego wizerunku urzędnika, któremu trzeba dać łapówkę, by załatwić sprawę. Nowa generacja biurokratów - wedle raportu - w pełni odpowiada europejskiej wizji urzędnika, dla którego korupcja nie jest już normą.
Sęk w tym, że ten bardzo optymistyczny raport nijak się ma do danych prezentowanych przez organizacje międzynarodowe. W rankingu nasycenia korupcji za 2013 rok przygotowywanym przez Transparency International Rosja zajęła 127. miejsce na 177 badanych krajów. Wyżej sklasyfikowane zostały m.in.: Białoruś (123), Egipt (114), Indie (94), Mongolia (83). Polska w tym rankingu zajmuje 38. miejsce.
Co więcej, prezentacja tu zbiegła się w czasie z publikacją monitoringu korupcji, przygotowanego przez znanego blogera Aleksieja Nawalnego i jego współpracowników (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ >>>). Ale nie on pierwszy mówi wprost o łapówkach wręczanych w związku z przygotowaniami do igrzysk w Soczi. Już w 2012 roku rosyjski NIK stwierdził, że na spośród wydatków na Soczi co najmniej 500 mln dolarów zostało rozdysponowanych "nierozsądnie". Wszczęte zostały nawet trzy śledztwa dotyczące korupcji, żadne z nich jednak nie znalazło finału przed sądem.