Przeszukiwanie wraku promu, który wczoraj zatonął u wybrzeży Korei Południowej, utrudniają dziś wysokie fale. Za zaginione wciąż uznaje się ponad 280 osób. Akcję ratowniczą osobiście koordynuje premier Korei Południowej Miejsce katastrofy odwiedziła dziś prezydent Korei Południowej Park Gyun Hie. Spotkała się z ratownikami oraz rodzinami zaginionych pasażerów promu. Na jego pokładzie znajdowało się 340 uczniów i nauczycieli jednej ze szkół pod Seulem.



Reklama

W ponad dobę od zatonięcia promu narasta gniew członków rodzin pasażerów, którzy krytykują władze za opieszałą akcję ratowniczą i brak informacji. Nadzieje na znalezienie żywych dają tzw. komory powietrzne, które mogą wytworzyć się na zatopionych jednostkach. Jednostka zmierzała z portu w Incheonie na południowokoreańską wyspę Czedżu. Prom został zwodowany 20 lat temu. Jednostka pływała na trasach turystycznych. Przewoziła też ładunki cargo. W chwili katastrofy nie była jednak przeciążona.