Wybory prezydenckie na Ukrainie się odbędą, ale nie we wszystkich częściach kraju. Prorosyjscy separatyści kontrolują kilka większych miast na wschodzie, więc tam głosowania zapewne nie będzie- uważa dr Andrzej Szeptycki z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Reklama

>>>Viktor Orban żąda autonomii dla mniejszości węgierskiej na Ukrainie

Ekspert przewidywał na antenie Polskiego Radia 24, że tam, gdzie do wyborów jednak dojdzie, separatyści będą się starali przeszkadzać głosującym, a nawet atakować lokale wyborcze. Separatystom łatwo też będzie podważyć wynik takiego głosowania.

>>>Szef SBU: Rosjanie przyjechali na Ukrainę, jak na safari

Dr Andrzej Szeptycki podkreślał, że organizacja tych wyborów to duże wyzwanie dla władz w Kijowie. Tym bardziej, że na tradycyjnie bardziej prorosyjskim wschodzie będzie problem z frekwencją. Jak pokazują badania opinii publicznej, tamtejsza ludność niechętnie odnosi się do głównych faworytów - Petra Poroszenko i Julii Tymoszenko. Może się więc okazać, że większość mieszkańców wschodu Ukrainy zamiast głosować zostanie w domach. Wybory prezydenckie na Ukrainie zaplanowano na 25 maja.

Reklama