Śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa trzynastolatki na północy Włoch trwało cztery lata i wydawało się stać w miejscu. Tymczasem, jak się okazało, było na dobrej drodze. Wymagało jednak benedyktyńskiej pracy, o której opinia publiczna dowiedziała się dopiero teraz.
Ciało dziewczynki, która zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach w drodze powrotnej z treningu, znaleziono dopiero po czterech miesiącach. Policyjne laboratorium kryminalistyki odkryło na jej ubraniu materiał genetyczny porywacza i prawdopodobnie mordercy.
Postanowiono przeprowadzić badania genetyczne wszystkich osiemnastu tysięcy mieszkańców miejscowości, w której popełniono zbrodnię. Członkowie jednej z rodzin mieli kod genetyczny zbliżony do kodu zabójcy, ale nie identyczny.
Za zgodą prokuratora dokonano ekshumacji zmarłego dziesięć lat wcześniej członka tej rodziny. Jego kod był taki sam. Prowadzący śledztwo domyślili się, że mężczyzna miał nieślubne potomstwo. Kiedy mieli już pewność, pod błahym pretekstem zatrzymali jego naturalnego syna. Nie mają wątpliwości, że jest on mordercą dziewczynki.