Jak zaznacza uzyskanie przepustki jest nierealne, bo jeśli ktoś znajduje się w Doniecku musi pojechać 25 kilometrów przez straże separatystów, następnie do posterunku ukraińskiej armii. Tam dają formularz do wypełnienia i mówią żeby czekać. Czasem to oczekiwanie trwa nawet miesiąc. Potem znów trzeba jechać przez linię frontu by się dowiedzieć czy przepustka jest gotowa, czy nie. To jest naumyślne działanie, aby nie wypuścić ludzi z Doniecka - ocenia niezależny dziennikarz i pyta: Kto po czymś takim powie, że lubi Ukrainę?
Ołeksij Macuka podkreśla, że jeśli nawet mieszkańcom Donbasu uda się zbiec na Ukrainę, borykają się tam z ogromnymi problemami. Jego zdaniem ukraińskie państwo na każdego uchodźcę wydaje osiem dolarów miesięcznie. Do tego, według jego słów, są duże problemy z socjalnym zabezpieczeniem i miejscami pracy. Jak ocenia, nie ma normalnej pomocy dla uchodźców, a to co państwo oferuje jest bardzo niewystarczające. Ołeksij Macuka zaznacza, że jedyne na co często uchodźcy mogą tak naprawdę liczyć to miejsce do spania - sala, w której mieszka niekiedy po 10 osób.
Dziennikarz dodaje, że w warunkach otwartej granicy z Rosją mieszkańcy zajętej przez separatystów części Donbasu wyjeżdżają właśnie do tego kraju. W sklepach Doniecka większość dostawców towarów to firmy rosyjskie.
ZOBACZ TAKŻE: Amerykanie wyślą na Ukrainę sprzęt wojskowy>>>