Abu Omar al Beljiki to, jak twierdzi ekspert ds. Bliskiego Wschodu i islamu, Wojciech Szewko, jeden z tych terrorystów Państwa Islamskiego, którego zachodnie służby podejrzewają o zorganizowanie zamachu w Paryżu. Jego wywiad z pismem islamistów "Dabiq" pokazuje, z jak zdeterminowanym i fanatycznym terrorystą mają do czynienia zachodnie służby.

Reklama

W rozmowie tej Abu Omar powiada o swej misji w Europie. Allah wybrał mnie i dwóch moich braci, byśmy sterroryzowali krzyżowców, prowadzących wojnę z muzułmanami - twierdzi. Wyjaśnia, że przez dobrych kilka miesięcy on i jego towarzysze starali się przedrzeć przez granice Unii Europejskiej. W końcu im się udało dotrzeć do Belgii, gdzie zaopatrzyli się w broń i materiały wybuchowe.

Nie przeszkodziło im nawet to, że że do zachodnich mediów i tajnych służb dotarło zdjęcie Abu Omara. Zrobił je jeden z braci, niestety zgubił on aparat fotograficzny. Urządzenie znalazł potem jeden ze zdrajców, który przekazał zawartość karty pamięci dziennikarzom. Terrorysta twierdzi jednak, że z pomocą Allaha udało mu się uniknąć wykrycia. Opowiada nawet, że został zatrzymany przez policjanta, który jednak uznał, że kontrolowany mężczyzna nie przypomina poszukiwanego terrorysty.

Na szczęście, zanim zdołali przeprowadzić swój plan zamachów, zostali wykryci. Abu Omar twierdzi, że ich kryjówkę zaatakowało ponad 150 komandosów. Po strzelaninie, która trwała około 10 minut, moi bracia zostali pobłogosławieni męczeńską śmiercią, o której tak długo marzyli - tłumaczy. Jemu udało się jednak uniknąć pogoni agentów wywiadu z całego świata i wrócić na teren Państwa Islamskiego.

To dowodzi, że muzułmanie nie powinni bać się przereklamowanych wywiadów krzyżowców. Moje imię i zdjęcie było we wszystkich mediach, a mimo to mogłem żyć między niewiernymi, przygotować zamach i bezpiecznie uciec z Europy - podsumowuje działania zachodnich tajnych służb.