Wcześniej prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow oświadczył, że jego ludzie wykonują na Bliskim Wschodzie zadania wywiadowcze. Udało im się między innymi zinfiltrować kręgi dowódcze Państwa Islamskiego.

Reklama

Wypowiedź czeczeńskiego przywódcy została skrytykowana przez publicystów zajmujących się wojskowością. W opinii ekspertów, jeśli rzeczywiście na Bliski Wschód wysłano żołnierzy, to złamano konstytucję, bowiem nie ma zgody parlamentu na prowadzenie operacji lądowej poza granicami Rosji. Natomiast publiczne opowiadanie o wysyłaniu na front grup do zadań specjalnych naraża ich członków na niebezpieczeństwo.

Tymczasem agencja Interfax, powołując się na anonimowego urzędnika z kręgów zbliżonych do władz Czeczenii, twierdzi, że Kadyrow nie miał na myśli regularnych oddziałów czeczeńskich sił specjalnych.

- Prezydentowi republiki chodziło o ochotnicze oddziały, które prowadzą rozpoznanie w rejonach kontrolowanych przez terrorystów - tłumaczy informator rosyjskiej agencji. Dodaje, że w ochotniczych oddziałach są między innymi ci Czeczeni, którzy wyjechali na Bliski Wschód, aby odnaleźć i zlikwidować swoich krewnych, zamieszanych w terrorystyczną działalność bojówek Państwa Islamskiego.