Burmistrz Jerozolimy Nir Barkat podkreślił, że doszło do eksplozji bomby. Wcześniej mówiła o tym jego rzeczniczka Brachie Sprung.
- Była mała, ale zdecydowanie była to bomba - mówiła Sprung.
Informacje władz miasta potwierdzają także źródła policyjne i służby specjalne Szin Bet.
Służby bezpieczeństwa podkreślają, że ofiary stanowią pasażerowie autobusu. Wcześniej policja informowała, że podczas eksplozji pojazd był pusty, jednak zweryfikowała to doniesienie.
- Z dochodzenia prowadzonego przez policyjnych saperów wynika, że do wybuchu bomby doszło z tyłu autobusu, co spowodowało rany wśród pasażerów, a następnie pojazd zaczął się palić. Ogień przeniósł się na stojący w pobliżu autobus i samochód osobowy - relacjonuje policja cytowana przez dziennik "Haarec" na stronie internetowej.
Na miejsce zamachu wysłano służby ratunkowe, a także oddziały policji.
- Ustalamy, kto podłożył bombę i jakie było jej źródło. Nie otrzymaliśmy żadnego ostrzeżenia o podłożeniu materiału wybuchowego. Badamy wszystkie możliwości - podkreślił przedstawiciel jerozolimskiej policji.
Według źródeł medycznych, na które powołuje się "Haarec", część z poszkodowanych została poparzona.
- Piętnaście osób leżało na ziemi z poparzeniami i krwawiącymi ranami - mówił przedstawiciel służb ratunkowych. Dwie osoby są w stanie ciężkim, sześć osób odniosło umiarkowane obrażenia. Wszystkich poszkodowanych odwieziono do okolicznych szpitali.