Jeśli jesteś skorumpowany, zabiorę cię helikopterem do Manili i wyrzucę z niego w przestrzeń. Robiłem to już wcześniej. Dlaczego nie miałbym tego uczynić ponownie? - powiedział Duterte przemawiając do osób poszkodowanych w wyniku tajfunu, który nawiedził w tym tygodniu Filipiny.
Kilka tygodni przedtem Duterte twierdził, że zabijał też przestępców w Davao, którego burmistrzem był przez 22 lata. Opowiadał w publicznym wystąpieniu, że wyjeżdżał motocyklem na ulice Davao, aby "w starciach ze złoczyńcami zadawać im śmierć".
Kilku filipińskich senatorów ostrzegało go potem, że jego wypowiedzi mogą posłużyć do wszczęcia wobec niego procedury impeachmentu, czyli odsunięcia od władzy.
Przy kilku okazjach przedstawiał te swoje działania w walce z przestępczością nieco inaczej. Opowiadał, że do śmierci złoczyńców dochodziło podczas operacji policyjnych z jego udziałem, a zabitymi byli kryminaliści, którzy uprowadzili zakładników.
Rzecznik filipińskiego rządu Ernesto Abella wyjaśniał później, że opowieść ta dotyczyła pewnej "miejskiej legendy".
Nie jest jasne, o jaki incydent chodziło, gdy Duterte chwalił się, że wyrzucił ze śmigłowca Chińczyka podejrzanego o morderstwo. W czwartkowym wywiadzie dla kanału ABS-CBN Duterte wyraził zdziwienie, gdy zacytowano jego wypowiedź, według której miał wyrzucić chińskiego mordercę z helikoptera. Nawet gdyby to była prawda, nie przyznałbym się przecież do tego - powiedział.
Od chwili wyboru na prezydenta Filipin Duterte prowadzi walkę z handlem narkotykami i narkomanami, w toku której - według publikowanych danych - zabitych zostało już ponad 2 tys. osób, a 3 tys. zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach.
Prezydent Filipin posłużył się w tej sprawie porównaniem z działaniami Hitlera. Hitler - powiedział - zmasakrował 3 miliony Żydów. Tutaj mamy 3 miliony narkomanów. Chciałbym ich wszystkich zmasakrować, aby uratować przyszłe pokolenia przed zgubą - oświadczył.
Wobec oburzenia, jakie to porównanie wywołało na świecie, oficjalnie poprosił społeczność żydowską o wybaczenie.