Rosyjskie samoloty prowadziły bombardowania przez około tydzień w pobliżu strategicznie położonego miasta Al-Bab. Według cytowanych przez "NYT" przedstawicieli władz USA naloty rozpoczęły się pod koniec grudnia, a samoloty Rosji ostatnio przelatywały w okolicy Al-Bab w piątek.
Zdaniem niektórych analityków Rosja wypracowała sobie układ, w którym Turcja będzie dążyć do ustanowienia na północy Syrii strefy bezpieczeństwa, by uniemożliwić Kurdom utworzenie tam autonomicznego regionu, a w zamian przestanie nalegać na odsunięcie od władzy wspieranego Moskwę syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.
- Zbliżenie rosyjsko-tureckie jest przede wszystkim taktyczne. Rosja na razie może tolerować turecką enklawę na północy Syrii, jeśli nie będzie zagrażać reżimowi Asada. Jednocześnie Rosja może wykorzystać wspieranie przez USA tureckiego rywala, kurdyjskiej milicji YPG, dając Turcji wsparcie z powietrza, którego USA z jakiegoś powodu jej nie zapewniają - podkreśla cytowany przez "NYT" James F. Jeffrey, były ambasador USA w Turcji.
Prezydent elekt USA Donald Trump pozytywnie, choć bez konkretów, wypowiadał się o możliwości współpracowania z Rosją w walce z IS, jednak wysiłki podejmowane w tym kierunku przez obecną administrację Baracka Obamy nie powiodły się.
Nie wiadomo, jak skuteczne okazały się dotychczas rosyjskie naloty w okolicach Al-Bab; jak pisze "NYT", w większości były to prymitywne, niesterowane pociski.
Według dziennika tureckie władze narzekały na brak wsparcia z powietrza ze strony USA w przedłużającej się operacji wyzwolenia Al-Bab z rąk islamistów, a nawet groziły w zawoalowany sposób, że Ankara może wstrzymać dokonywane z tureckiej bazy Incirlik naloty międzynarodowej koalicji pod wodzą USA na pozycje IS w Syrii i Iraku.
"Kiełkująca współpraca między Rosją a Turcją to zadziwiający rozwój sytuacji" - ocenia "NYT". Podkreśla, że "Kreml po raz pierwszy postanowił skorzystać ze swej militarnej potęgi, by pomóc Turcji w walce (z IS)".
"Rosjanie wykorzystali nadarzającą się okazję do nawiązania wojskowych relacji z należącą do NATO Turcją, podczas gdy USA koncentrują się na wyzwoleniu z rąk IS Ar-Rakki" w Syrii, stolicy proklamowanego przez IS kalifatu - pisze amerykański dziennik. Przypomina, że stosunki między Ankarą a Waszyngtonem są dodatkowo napięte, ponieważ obawy prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana budzi kurdyjska milicja YPG, wspierana przez USA w Syrii jako skuteczne narzędzie w walce z IS.