Meryl Streep, jedna z najbardziej przereklamowanych aktorek w Hollywood, nie zna mnie, ale zaatakowała mnie wczoraj wieczorem na rozdaniu Złotych Globów - napisał na Twitterze Trump, który nazwał aktorkę "marionetką wielkiej przegranej, Hillary".

Reklama

67-letnia Meryl Streep, która została nagrodzona w niedzielę Złotym Globem za całokształt twórczości, niemal całe swoje przemówienie podczas ceremonii poświęciła krytyce zachowania Donalda Trumpa. Ironizowała, że jednym z najlepszych "występów" ostatniego czasu była dla niej sytuacja, w której Trump naśladował publicznie na wiecu w Karolinie Północnej w listopadzie 2015 roku dziennikarza "New York Timesa" Serge'a Kovaleskiego, chorującego na wrodzoną sztywność stawów.

Trwa ładowanie wpisu

Jak mówiła aktorka, "brak szacunku zachęca do braku szacunku, przemoc podżega do przemocy". Gdy ludzie wpływowi wykorzystują swoją pozycję do tyranizowania innych, wszyscy przegrywamy - oświadczyła Streep, która jednak nie wymieniła Trumpa z nazwiska, a powiedziała jedynie, że chodzi o pretendenta do najważniejszego urzędu w kraju.

W odpowiedzi Donald Trump napisał w poniedziałek na Twitterze: Po raz setny: nigdy nie drwiłem z niepełnosprawnego dziennikarza (nigdy bym tego nie zrobił). Jak tłumaczył, po prostu naśladował reakcję dziennikarza, któremu zarzucił, że "całkowicie przeinaczył historię, którą napisał 16 lat wcześniej, aby pokazać go (Trumpa) w złym świetle".

Media przypominają, że Trump znalazł się w ogniu krytyki, gdy naśladował Kovaleskiego na wiecu pod koniec 2015 roku. Republikański kandydat na prezydenta z uznaniem przywoływał artykuł dziennikarza z 2001 roku, w którym miał on napisać o muzułmanach świętujących po zamachach z 11 września 2001 roku. Dziennikarz zaprzeczał natomiast, utrzymując, że nie przypomina sobie relacji nikogo, kto mówiłby "o tysiącach, czy nawet setkach, świętujących ludzi".

A ten facet, szkoda, że go nie widzieliście - mówił Trump do swoich zwolenników, po czym zaczął naśladował dziennikarza. W wydanym później oświadczeniu zapewnił, że nie znał autora artykułu i nie wiedział o jego chorobie, a "New York Timesowi" zarzucił, że próbuje "zrobić aferę z niczego".