Polacy, którzy pracują w winnicy w Saint-Etienne-des-Oullieres koło Lyonu, powiedzieli RMF FM, że w czasie wielkich upałów właściciele nie zapewnili im odpowiedniej ilości wody do picia. Mówią, że w dniu tragedii wody zabrakło m.in. właśnie dla mężczyzny, który zmarł.

Reklama

Mężczyzna z Grudziądza, który cierpiał m.in. na problemy z sercem, poczuł się bardzo źle. Polacy, którzy z nim pracowali, mieli komórkę i próbowali wezwać pogotowie ratunkowe. Nie znali jednak francuskiego.

Ojciec właściciela winnicy wziął ten telefon i po prostu go wyłączył. Rozłączył połączenie dwa razy. Człowiek umierał, był już nieprzytomny - a on krzyczał do nas: "Pracować! Pracować!". Krzyczał po polsku, bo nauczył się tego słowa w naszym języku. Wyjaśnił nam, że mamy dalej pracować, bo zostało jeszcze 20 minut do końca roboczego dnia. Później właściciel winnicy tłumaczył nam, że jego ojciec, który jest w podeszłym wieku, nie pomógł wezwać pogotowia ratunkowego, bo nie potrafi posługiwać się telefonem. Takie usłyszeliśmy wyjaśnienie - opowiadali zszokowani Polacy pracujący w tej winnicy.