Przytłumione krzyki i błaganie o pomoc zaalarmowały dozorcę monachijskiego hotelu "Schlicker". 82-letni zaspany mężczyzna przetarł oczy i z zaciekawieniem zaczął przykładać ucho do ścian. Nagle zrozumiał, że ktoś utknął za grubym murem. Natychmiast wezwał ratowników.

Reklama

Strażacy wbiegli na dach i zajrzeli do komina. Okazało się, że na dnie leży podchmielony 27-letni Niemiec i słabym głosem wzywa pomocy. 12 godzin zajęło ratownikom wyciągnięcie go z 28-metrowego ciasnego szybu. Co najciekawsze, upadek przypłacił jedynie drobnymi otarciami i potłuczeniami.

Gdyby nie czujność dozorcy, podchmielony balangowicz skończyłby marnie. W dzień nikt nie usłyszałby jego wołania zza grubych murów.