Kushner, który jest architektem nowego planu pokojowego, przedstawił go Radzie Bezpieczeństwa podczas prywatnego lunchu w siedzibie misji USA przy ONZ i powiedział następnie dziennikarzom, że rozmowy z członkami Rady "były bardzo konstruktywne" - relacjonuje dziennik "The Hill".

Reklama

Autonomia Palestyńska poinformowała już wcześniej, że odrzuci bliskowschodni plan USA, argumentując, że w sposób nieuczciwy faworyzuje on stronę izraelską. Palestyńskie media ostrzegły, że próba wdrożenia tego projektu zniweczy wszelkie szanse na pokój i sprawi, że region wejdzie w nową fazę konfliktu.

Komentując wzrost napięcia na Zachodnim Brzegu w ostatnich dniach, Kushner powiedział: -To on (Abbas) ponosi za to odpowiedzialność.

Zdaniem zięcia i doradcy prezydenta USA Donalda Trumpa to palestyńscy przywódcy inicjują akty agresji i terroru. - Mają długą historię płacenia rodzinom terrorystów i inicjowania intifad, jeśli nie dostają tego, czego chcą - powiedział Kushner.

Reklama

Skomentował też decyzję władz palestyńskich o odrzuceniu planu pokojowego, gdy tylko pojawiły się informacje, że Trump przedstawi go w Białym Domu premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu. - Sądzę, że (Abbas) był zaskoczony tym, jak dobry dla Palestyńczyków jest ten plan, ale uparł się przy swoim stanowisku, zanim został on ogłoszony - dodał.

- Uważam, że społeczność międzynarodowa jest już zmęczona takim zachowaniem - ocenił Kushner. Ostrzegł, że plan "może być ostatnią szansą na rozwiązanie problemu" konfliktu bliskowschodniego, ponieważ izraelskie osiedla rosną tak szybko, że wkrótce może to wykluczyć utworzenie państwa palestyńskiego.

"The Hill" zwraca uwagę, że Kushner zorganizował briefing dla członków RB ONZ w chwili, gdy państwa sprzyjające Palestyńczykom przedstawiły wstępną propozycję rezolucji, która odrzuca plan Białego Domu, powołując się na prawo międzynarodowe i apele Rady o dwupaństwowe rozwiązanie konfliktu w oparciu o granice Izraela sprzed wojny sześciodniowej w 1967 roku.

Reklama

Jeżeli rezolucja zostanie poddana pod głosowanie, to - jak pisze "The Hill" - niemal na pewno zostanie zawetowana przez USA.

Trump ogłosił plan 28 stycznia w Białym Domu, a u jego boku stał Netanjahu. Prezydent przekonywał, że zrobił wiele dla Izraela, ale dodał, że projekt jest także ogromną, historyczną szansą dla Palestyńczyków na utworzenie własnego, niezależnego państwa z Jerozolimą Wschodnią jako stolicą. Palestyńską stolicą miałoby być miasteczko Abu Dis leżące 1,6 km od Jerozolimy Wschodniej.

Mimo deklaracji Białego Domu, że stolicą państwa palestyńskiego będzie Jerozolima Wschodnia, Trump powiedział, że Jerozolima pozostanie "niepodzielnie" pod kontrolą Izraela.

Zgodnie z planem Kushnera terytoria palestyńskie miałyby zostać powiększone dwukrotnie, ale Izraelowi przekazanoby całą Jerozolimę, wszystkie żydowskie osiedla na terenach okupowanych na Zachodnim Brzegu oraz w Dolinie Jordanu. Państwo palestyńskie mogłoby powstać tylko wtedy, gdy Autonomia Palestyńska uzna Izrael, a Hamas zostanie rozbrojony.

W planie pokojowym wyjaśnia się, że wprawdzie odpowiedzialność za bezpieczeństwo na Zachodnim Brzegu i w Dolinie Jordanu, do aneksji której Netanjahu wzywał w zeszłym roku, pozostanie nadal w rękach Izraela, ale może zostać zmniejszona, gdy powstające państwo palestyńskie będzie rozwijać swoje zdolności organizacyjne i zacznie spełniać międzynarodowe kryteria zarządzania.

Plan zakłada także, że państwo palestyńskie składałoby się z Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy, połączonych kombinacją dróg i tuneli, przewiduje ponadto całkowitą demilitaryzację Palestyńczyków.

Palestyńczycy domagają się utworzenia państwa, którego stolicą byłaby Jerozolima Wschodnia, a terytorium obejmowałoby Zachodni Brzeg i Strefę Gazy.

Plan, nazywany przez Trumpa "porozumieniem stulecia", przedstawiciele Palestyńczyków odrzucili już na wstępie; strona palestyńska bojkotuje inicjatywy Waszyngtonu od grudnia 2017 roku, kiedy to Trump ogłosił uznanie przez USA Jerozolimy za stolicę Izraela. Strona palestyńska oceniła wówczas, że decyzja prezydenta USA dyskwalifikuje amerykańską administrację jako bezstronnego mediatora w konflikcie bliskowschodnim.

Napięcie między USA i Palestyńczykami wzrosło jeszcze, gdy w listopadzie 2019 roku sekretarz stanu USA Mike Pompeo ogłosił, że izraelskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu Jordanu nie jest sprzeczne z prawem międzynarodowym.