Apelujemy do rządu o utajnienie danych o epidemii i powzięcie odpowiednich kroków z kliniczną precyzją - napisały w oświadczeniu władze IMA. Dzielenie się codziennie danymi ze społeczeństwem, które nie ma pojęcia, czego się od niego oczekuje, wywołało panikę - czytamy w oświadczeniu.

Reklama

Prezydent IMA, dr Rajan Sharma, tłumaczy w czwartkowym wydaniu dzienniku „Hindustan Times”, że ludzie wykupują i gromadzą maski oraz środki dezynfekujące do rąk z powodu codziennego otrzymywania danych. Próbujemy uspokoić ich zszargane nerwy - podkreśla szef organizacji założonej w Indiach w 1928 roku.

Przeciwnego zdania są eksperci zajmujący się zdrowiem publicznym i inni lekarze. W czasach określanych "wiekiem informacji" nieujawnianie informacji jest bezcelowe. Zamiast tego dzielenie się poprawną informacją uczyni ludzi świadomymi (zagrożenia - PAP) - przekazał „Hindustan Times” dr Jugal Kishore, szef departamentu medycyny społecznej w delhijskim szpitalu publicznym Safdarjung.

Kiedy informacja o pierwszym przypadku (zakażenia nowym koronawirusem - PAP) z dzielnicy Mayur Vihar została upubliczniona, dostaliśmy wiele telefonów od ludzi, którzy podejrzewali, że mieli kontakt z pacjentem. Informacja pomogła nam w poszukiwaniach (potencjalnie zarażonych osób - PAP) - powiedział dziennikowi anonimowo delhijski urzędnik.

W 2002 roku podczas epidemii wirusa SARS w Chinach, rząd tego kraju ukrył przed społeczeństwem informację o jego istnieniu. Chińskie media nie mogły publikować żadnych informacji na temat ostrego zapalenia płuc i zgonów. Wirus został zawleczony m.in. do Pekinu, ponieważ tamtejsi lekarze nie wiedzieli na co choruje pacjent, który przyjechał z prowincji Guangdong, epicentrum SARS. Chiny poinformowały o epidemii SARS Światową Organizację Zdrowia (WHO) dopiero ok. trzy miesiące po jej wykryciu. W przypadku nowego koronawirusa władze ChRL wyciągnęły wnioski z poprzedniej epidemii i znacznie szybciej poinformowały społeczeństwo o niebezpieczeństwie.