Według hongkońskiego dziennika do końca lutego w Chinach testy na obecność wirusa dały wynik dodatni u 43 tys. osób, które nie miały wówczas żadnych objawów. Takie osoby poddawano kwarantannie, ale nie wliczano ich do oficjalnego bilansu potwierdzonych zakażeń, który wynosił wówczas około 80 tys.
Obecnie nie jest jasne, jaka jest rola takich "cichych nosicieli” w szerzeniu się pandemii, ale zdaniem "SCMP” bezobjawowi nosiciele mogą skomplikować strategie walki z wirusem. Pojawia się coraz więcej informacji sugerujących, że patogen jest bardzo zaraźliwy już przed wystąpieniem objawów, takich jak gorączka czy kaszel.
Hongkońska gazeta zwraca uwagę, że poszczególne kraje klasyfikują zakażonych według własnych reguł. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznaje za potwierdzone przypadki tych osób, u których test na obecność wirusa da wynik dodatni, niezależnie od objawów. Podobnie postępują również władze Korei Południowej.
Tymczasem w Chinach od 7 lutego osoby bez objawów nie są zaliczane do potwierdzonych przypadków, a w USA, Włoszech i Wielkiej Brytanii osób nie mających objawów prawie w ogóle się nie bada – twierdzi "SCMP”. Gazeta spekuluje również, że wykonywanie testów u takich osób i wczesna izolacja zainfekowanych mogą być częścią odpowiedzi na pytanie, jak w Chinach i Korei Płd. opanowano lawinowy przyrost zakażeń.
Światowe media z uznaniem opisywały również działania podjęte w miasteczku Vo w pobliżu Padwy, gdzie stwierdzono pierwszy we Włoszech zgon osoby zakażonej koronawirusem. Dzięki przebadaniu wszystkich, blisko 3,4 tys. mieszkańców miasteczka - z objawami czy bez - udało się tam w stosunkowo krótkim czasie powstrzymać wzrost liczby nowych infekcji i praktycznie wygasić pierwsze ognisko epidemii w Wenecji Euganejskiej.
W sprawozdaniu ze wspólnej misji WHO i Chin z 24 lutego wspomniano o przypadkach bezobjawowych, ale oceniono, że u większości z tych osób choroba ostatecznie się rozwinęła. "Odsetek prawdziwie bezobjawowych zakażeń jest niejasny, ale wydaje się, że są one dość rzadkie i nie wydaje się, aby były ważnym motorem szerzenia się (wirusa)” - napisano.
Część badaczy sugeruje jednak, że odsetek zakażonych bez objawów może być znaczący. Epidemiolog z Uniwersytetu Hokkaido w Japonii Hiroshi Nikura ocenił, że wśród Japończyków ewakuowanych z pierwotnego ogniska pandemii w Chinach wynosił on 30,8 proc. To wartość zbliżona do tej z utajnionych chińskich statystyk – zauważa „SCMP”.
Porównywalne są również dane z Korei Płd., gdzie do ubiegłej środy wykonano ponad 300 tys. testów na koronawirusa u osób z bliskiego otoczenia zakażonych. W ponad 20 proc. przypadków infekcji bezobjawowych u pacjentów nie zaobserwowano objawów, aż do czasu, gdy zostali zwolnieni ze szpitali.
"Korea ma obecnie znacznie większy odsetek przypadków bezobjawowych niż inne kraje, być może z powodu naszego szeroko zakrojonego testowania” - powiedział niedawno szef Koreańskich Centrów Kontroli Chorób (KCDC) Dzeong Eun Kiong.
Mikrobiolog z Uniwersytetu Hongkongu (HKU) Ho Pak-leung powiedział, że - według stanu na 14 marca – u 16 spośród 138 pacjentów, u których potwierdzono w tym regionie zakażenie, nie rozwinęły się jeszcze objawy. Dodał, że u części z nich wykrywano podobne ilości wirusa, jak u osób z objawami.
„Ciężko powiedzieć, czy oni mogą być mniej zaraźliwi, jeśli nie kaszlą. Ale kropelki występują też podczas mówienia” - powiedział odnosząc się do dróg przenoszenia się koronawirusa.
Według epidemiologa z tej samej uczelni Benjamina Cowlinga istnieją "jasne dowody, że zakażone osoby mogą przekazywać infekcję zanim pojawią się objawy”. "Jest wiele doniesień o przenoszeniu (wirusa) około dnia lub dwóch dni przed wystąpieniem objawów" - dodał.