D.P. James pewnie nadal siedziałby w areszcie, gdyby w grudniu 2007 roku nie rozchorował się i nie trafił do więziennego szpitala. Dopiero wtedy zajrzano do jego dokumentów. I okazało się, że mieszkaniec Sri Lanki trafił do aresztu 50 lat temu.

Zatrzymano go za zranienie ojca nożem. Ale proces nigdy się nie rozpoczął - nie odbyła się nawet jedna rozprawa. Za to w czeluściach lankijskiego wymiaru sprawiedliwości zaginęły jego dokumenty. Dlatego mężczyzna utknął w areszcie na pół wieku. Nigdy nie skarżył się nikomu. Pochodzi z głuchej wsi i nie ma zielonego pojęcia o przepisach prawa.

Reklama

Sąd, który go w końcu zwolnił, przeprosił za "rzadki i godny pożałowania incydent". A adwokat D.P. Jamesa zbiera dokumenty, żeby wnieść sprawę o odszkodowanie.

Dla sędziwego dziś już mieszkańca Sri Lanki marna to jednak pociecha. Straconych 50 lat już nikt mu nie zwróci.