Wczoraj temat losu gabinetu był na ustach wszystkich Włochów od Sycylii po Mediolan. "Nasz kraj przechodzi ciężkie chwile politycznego kryzysu i niepewności" - mówił prezydent Giorgio Napolitano podczas uroczystości z okazji 60. rocznicy uchwalenia włoskiej konstytucji. Sędziwy 82-letni polityk nie chciał zdradzić, co zrobi po upadku gabinetu Prodiego.
Na razie Napolitano poprosił radę ministrów, by pracowała dalej zajmując się bieżącymi sprawami.
Z przecieków pojawiających się we włoskich mediach wynika, że prezydent skłania się raczej ku sformowaniu tymczasowego ponadpartyjnego rządu ekspertów. Nie jest tajemnicą, że nie chce on widzieć u władzy lidera opozycji Sylvio Berlusconiego, który - jak wynika ze wszystkich sondaży - bez trudu zwyciężyłby w przyspieszonych wyborach.
"Co trzeci Włoch ocenia politykę gabinetu źle lub bardzo źle. Wyborcy mają Prodiemu za złe, że nie potrafił doprowadzić do uspokojenia włoskiej sceny politycznej, co obiecywał, walcząc ze wzbudzającym ostre kontrowersje Silvio Berlusconim" - mówi DZIENNIKOWI Alberto Mingardi z Instytutu Bruno Leoniego w Turynie.