To całkowita blokada informacyjna Tygetu. Z Lhasy musi wyjechać dwójka dziennikarzy - korespondent Georg Blume, pracujący dla tygodnika "Die Zeit" i gazety "Berliner Tageszeitung" oraz Austriaczka Kristin Kupfer - korespondentka magazynu "Profil" i agencji informacyjnej epd.

Reklama

To ostatni zagraniczni dziennikarze, którzy relacjonowali niepokoje w Tybecie. Organizacja Reporterzy bez Granic ostrzega, że teraz, po wydaleniu ostatnich niepożądanych obserwatorów chińskie siły bezpieczeństwa mogą tłumić protesty Tybetańczyków, a świat nie będzie o tym wiedział. Bo nie poinformują o tym kontrolowane przez władze chińskie media.

Chińczycy po raz pierwszy przyznali, że protesty przeniosły się już do innych miast Tybetu i do sąsiednich prowincji. Choć cały czas zaprzecza, że wojsko i milicja strzelają do ludzi.

Agencja dpa informuje, powołując się na miejscowe źródło, że w mieście Aba w prowincji Syczuan chińskie siły bezpieczeństwa od piątku zastrzeliły 18 ludzi.

Oficjalna chińska agencja Xinhua doniosła, że w sobotę w Abie setki "wichrzycieli" podpalały sklepy oraz atakowały urzędy, posterunki milicji, szpitale i szkoły. Wielu milicjantów zostało podobno rannych.