"Wątpiłem w całą tę historię, bo ona jest po prostu obrzydliwa" - mówił na początku Jim Adkins z amerykańskiej policji w Houston. Wątpił jednak niedługo, bo do momentu, gdy 17-letni Kevin Wade Jones opowiedział mu o rozkopanej mogile na starym leśnym cmentarzu w okolicach Humble.
W grobie znaleziono ciało bez głowy. Zaraz potem policjanci ustalili, że to trzej młodzi narkomani rozkopali grób. Leżały w nim szczątki 11-letniego chłopca, który zmarł w 1921 roku. Z jego czaszki nastolatki zrobiły wodną fajkę. Zabrali też kilka kości. Teraz będą oskarżeni o zbezczeszczenie zwłok i wandalizm.
Narkomani wpadli, ponieważ plotki o ich fajce krążyły wśród miejscowej młodzieży. W końcu dotarły one do policji. Do tej pory nie udało się jednak odnaleźć ani czaszki, ani innych brakujących kości z grobu 11-latka. Narkomani nie chcą powiedzieć, gdzie je ukryli. "Naszym celem jest teraz złożenie wszystkich szczątek tego chłopca w jednej mogile" - mówią policjanci z Houston.