W USA relacje między społecznościami Afroamerykanów a policją często "są toksyczne", a po zabójstwie George'a Floyda staną się jeszcze gorsze - ocenia Brian Porter.

Reklama

W kwietniu, jeszcze przed śmiercią Floyda, policji ufało 56 proc. czarnych - wynika z badań ośrodka Pew Research. U białych odsetek ten wynosił 84 proc.

Mimo wyzwisk ochraniający waszyngtońskie protesty policjant w trakcie ostatnich dni czuł się bezpiecznie. - Tutaj to mamy wakacje w porównaniu z tym, co jest na wschodzie miasta. Tam regularnie podczas interwencji sięga się po broń - wyjaśnia.

Mężczyzna ma na myśli część Waszyngtonu położoną na wschodnim brzegu rzeki Anacostia, która w większości zamieszkana jest przez Afroamerykanów. W policyjnych statystykach wypada ona relatywnie gorzej niż inne regiony miasta.

Zdaniem Portera spowodowane jest to głównie gorszą sytuacją ekonomiczną. - Tam jest ciężej o dobrą pracę, mieszkańcy zajęci są swoimi sprawami. Teraz akurat jest tam relatywnie spokojnie, nie ma dużych protestów - wyjaśnia.

Policjant przyznaje, że podczas interwencji za rzeką oraz w trakcie protestów w centrum miasta funkcjonariusze są często wyzywani. - Nazywają nas "zdrajcami rasy", "łowcami niewolników", mówią, że stoimy po złej stronie barykady - wymienia. W stołecznej policji nie prowadzi się jednak szkoleń jak reagować na werbalną agresję na ulicach.

Porter broni waszyngtońskiej policji, twierdząc, że nie ma w niej przyzwolenia na nadmierną przemoc funkcjonariuszy. - Za każdym razem, gdy stosujemy siłę musimy mieć włączoną kamerkę, musimy też potem zdać z tego raport na kilka stron - mówi. Dodaje, że niektóre metody przy zatrzymaniach są zakazane, np. podduszenie.

Reklama

Sytuacja odmiennie przedstawia się w innych stanach USA. W Minnesocie dopiero po zabójstwie Floyda zakazano policjantom podduszania.

Pytany o przypadki nadmiernej przemocy u amerykańskich funkcjonariuszy Porter odpowiada, że niektórzy z nich często zachowują się "jak na polowaniu" i "robią wszystko, by złapać tego złego". Jednocześnie zaprzecza, by w Waszyngtonie panowała w takich sprawach zmowa milczenia. - Tak, jesteśmy tu jak bracia. Tego gościa obok nie znałem. Teraz jestem gotów za niego zginąć. Ale nie będę nigdy w jego sprawie kłamał - zastrzega.

Za jedną z przyczyn przypadków braku profesjonalizmu w amerykańskiej policji mężczyzna uznaje krótkie, dwumiesięczne akademie.

Sposobem na poprawę sytuacji i międzyrasowych napięć jest też jego zdaniem rekrutacja do policji Afroamerykanów. - W Waszyngtonie jest mnóstwo takich programów. W wielu miejscach jako Afroamerykanin masz fory - mówi.

Policjant jest przekonany, że podczas dwóch nocy zamieszek w Waszyngtonie sytuacja "była pod kontrolą", a agresywne osoby zatrzymywano. - Wyszumiano się, nie da się wybijać szyb przez cały tydzień. Teraz jest całkowicie bezpiecznie - ocenia.

W pobliżu Białego Domu oprócz PAP z policjantem rozmawiały dwie Afroamerykanki. - Dyskutuję z nim, bo jest czarny, do białego funkcjonariusza nawet bym nie podeszła. Proszę, napisz o tym - apelowała jedna z nich.