Najważniejsze postulaty opozycji nie zostały spełnione, ale nie oznacza to, że manifestanci nie mogą się pochwalić pewnymi sukcesami. DGP przeanalizował porażki i osiągnięcia protestów na Białorusi.
Porażka 1. Łukaszenka prezydentem
Alaksandr Łukaszenka pozostaje uznawanym międzynarodowo przywódcą Białorusi. Nie zmienia tego określanie go mianem „byłego prezydenta” przez opozycję i ministra spraw zagranicznych Litwy Linasa Linkevičiusa ani nawet fakt, że prawną legitymację do rządzenia utracił nie 9 sierpnia 2020 r., ale w dalekim 1999 r., gdy minęła jego kadencja zgodnie z pierwotną wersją konstytucji, którą Łukaszenka zmienił z naruszeniem prawa. Państwa zachodnie nie uznały ostatnich wyborów za uczciwe, ale nie poszło za tym cofnięcie uznania dla władz. Rosja i Chiny tradycyjnie murem stoją za Łukaszenką.
Porażka 2. Represje trwają
Drugim żądaniem opozycji było uwolnienie więźniów politycznych. W dniu wyborów za kratkami pozostawali bankowiec Wiktar Babaryka i bloger Siarhiej Cichanouski, niedoszli rywale Łukaszenki w wyborach, oraz dwaj liderzy tradycyjnej opozycji Pawieł Siewiaryniec i Mikałaj Statkiewicz. Po miesiącu wciąż tam są, a oprócz nich przez izby zatrzymań i areszty przewinęło się niemal 10 tys. innych ludzi, najczęściej szeregowych uczestników akcji protestu. Sprawy karne zostały wszczęte wobec wielu postaci nowej opozycji, a władze grożą im wieloletnimi wyrokami.
Porażka 3. Czystka nowej opozycji
Wkrótce po wyborach przedstawiciele sztabu Swiatłany Cichanouskiej ogłosili powołanie Rady Koordynacyjnej, której padający reżim miał przekazać władzę. Rada wybrała prezydium, a władze rozpoczęły polowanie na jego członków. Wolha Kawalkowa udała się na banicję, wywieziona przez służby na granicę z Polską. Cichanouska w ten sam sposób została wyrzucona na Litwę, a wczoraj próbowano odstawić na Ukrainę Maryję Kalesnikawą. Kobieta zniszczyła jednak swój paszport, dzięki czemu została na Białorusi. Pawieł Łatuszka wyjechał do Polski sam w efekcie pogróżek. Inni członkowie prezydium siedzą w areszcie bądź są wzywani na przesłuchania. W efekcie Rada nie odgrywa praktycznie żadnej roli politycznej.
Porażka 4. Nomenklatura monolitem
Wbrew nadziejom opozycji elity nie wypowiedziały lojalności Łukaszence. Resorty siłowe wykonują swoje zadania niezależnie od tego, czy chodzi o brutalne pacyfikowanie protestów, jak w pierwszych dniach po wyborach, czy też o wycofanie się z ulic i zezwolenie na kilka dni karnawału wolności, jak w połowie sierpnia. Prezydent zachował możliwość kształtowania polityki kadrowej, czego przykładem są niedawne zmiany w kierownictwie struktur siłowych. Nie zaktywizował się parlament – fasadowy, ale zgodnie z konstytucją dysponujący pewnymi niewykorzystywanymi na co dzień uprawnieniami.
Porażka 5. Bezsilność Zachodu
Białoruska propaganda utrzymuje, że protesty są ręcznie sterowane przez Zachód, a konkretnie – w zależności od dnia – przez Amerykanów, Czechów, Litwinów, Niemców, Polaków lub Ukraińców. Mimo to państwa zachodnie wykazują bezsilność. Sankcje wprowadziły na razie kraje bałtyckie, a programy pomocy represjonowanym zapowiedziały Wilno i Warszawa. UE najpewniej nie obłoży sankcjami Łukaszenki, bo kilka państw Europy Zachodniej chce zachować kanał komunikacji z Mińskiem, choć w tym celu wystarczyłoby nie obejmować nimi szefa MSZ.
Sukces 1. Zmiana w umysłach
Choć najważniejsze punkty programu opozycji nie zostały zrealizowane, nie oznacza to, że Białoruś się nie zmieniła. Najważniejsza zmiana dotyczy umysłów. Nigdy wcześniej na ulice nie wychodziły tam regularnie setki tysięcy ludzi. Nigdy przeciwnicy Łukaszenki nie mieli okazji, by się policzyć. Nigdy wreszcie pod biało-czerwono-białymi flagami, które propaganda sprowadza do symboliki faszystowskiej, nie demonstrowały mniejsze miasta ani robotnicy. Opozycyjny okrzyk „Żywie Biełaruś!” (Niech żyje Biało ruś!) na wiecu górników z Soligorska jeszcze miesiąc wcześniej miałby w sobie coś z political fiction. Dzisiaj to realność. Tej zmiany Białorusini nie zapomną, choćby protesty wygasły bądź zostały stłumione.
Sukces 2. Delegitymizacja Łukaszenki
Masowość protestów sprawia, że funkcjonujący od lat argument, iż milcząca większość jednak popiera Łukaszenkę, stracił rację bytu. Programy niezależnego liczenia głosów, dzięki którym uprawdopodobniono skalę fałszerstw, dowiodły, że urzędujący prezydent nie wygrał z Cichanouską. Jedyną legitymacją Łukaszenki pozostaje naga siła i sojusz z Kremlem. Przy czym za ten ostatni przyjdzie Białorusi słono zapłacić.
Sukces 3. Protesty trwają
W 2010 r. do wygaszenia buntu wystarczyła reakcja milicji w noc wyborczą i wtrącenie do aresztów kilkuset protestujących, w tym większości alternatywnych kandydatów na prezydenta. W powyborczy poniedziałek Mińsk był już spokojny. Tym razem brutalność władz tylko skatalizowała bunt. Protesty trwają bez przerwy od miesiąca, a w weekendy na ulicach stolicy wciąż pojawiają się setki tysięcy ludzi.
Sukces 4. Brak liderów nie przeszkadza
Protestującym nie przeszkadza nawet brak liderów, bo ani Cichanouska, ani Rada Koordynacyjna, ani tradycyjna opozycja nie zdołały, a w zasadzie nie próbowały przejąć protestu. Z jednej strony utrudnia to sformułowanie konkretnego planu, co dalej. Z drugiej pozbawia władze narzędzia wpływu, bo nawet banicja liderów opozycji nie wpływa na liczebność ulicznych manifestacji.
Sukces 5. Pęknięcia w elitach
Nomenklatura wciąż wygląda jak monolit, co wymieniliśmy jako porażkę protestów, ale pojedyncze pęknięcia są faktem i mogą wskazywać, że trwają podskórne procesy gnilne. Lojalność wypowiedział były minister kultury, kilku dyplomatów i propagandystów oraz jakaś część urzędników średniego szczebla. Z ust niektórych polityków, m.in. deputowanego Waleryja Waranieckiego, płynęły publiczne zachęty do podjęcia rozmów z opozycją, a gdy władze Grodna pozwoliły swobodnie protestować, musiała interweniować centrala. Wciąż brakuje zapalnika, by takie gesty stały się normą, ale gdyby się pojawił, nomenklatura może zaskoczyć. ©℗