Kolejny krwawy dzień w Palestynie. Walki wybuchły, kiedy Hamas, który rządzi Strefą Gazy okrążył dzielnicę Szidżaja na przedmieściach miasta Gazy. Tam miało ukrywać się 11 osób odpowiedzialnych za zamach, w którym zginęło pięciu członków Hamasu. Wszyscy pochodzą z klanu Helles. Jest on powiązany z partią Fatah, głównego politycznego wroga Hamasu.
Ta mieszanka polityki i rodowej zemsty okazała się wybuchowa. Kiedy bojownicy Hamasu podeszli pod dzielnicę, zaczęła się gwałtowna strzelanina. Zginęło 7 osób, 95 osób, z czego 16 dzieci jest rannych. Po trwających wiele godzin walkach, dzielnica poddała się.
By uniknąć śmierci lub więzienia Hamasu, 179 członków klanu uciekło przez przejście graniczne do Izraela. Żołnierze pozwolili im po gruntownej rewizji na wejście do kraju. Ranni zostali odwiezieni do izraelskich szpitali.
Prezydent Abbas zadzwonił już do przywódcy klanu i zarazem głównego przedstawiciela Fatahu w Strefie Gazy. Ale jedyne co mógł zrobić, to wyrazić wyrazy solidarności i ubolewania. Akcje Hamasu nazwał niedopuszczalną. Powiedział też, że jego działania są potężnym ciosem w rozmowy dialogu narodowego. Ale dialog załamywał się już od kilku dni.
Tymczasem Hamas ogłosił, że klan stał się wrogą siłą militarną w Strefie, która atakowała i zabijała Palestyńczyków. "Należało zakończyć ich ataki na niewinnych obywateli" - powiedział Eham al-Ghsain, rzecznik Hamasu w Strefie Gazy.