Parlament gruziński zaakceptował decyzję prezydenta o wprowadzeniu stanu wojennego. Sytuacja jest coraz poważniejsza, bo Rosjanie zbombardowali kontrolowane przez nich rejony w Abchazji. Bilans zabitych: 30 żołnierzy gruzińskich, 15 rosyjskich i - jak twierdzi rosyjski dyplomata, cytowany przez Interfax - nawet 2 tysiące cywilów.

Reklama

"Rosyjskie siły pokojowe zupełnie wyzwoliły Cchinwali z rąk Gruzinów" - ogłosił generał Władimir Bołdyrew. Dowódca użył tych słów nie przypadkowo - o wyzwoleniu stolicy z rąk osetyjskich separatystów mówił jeszcze wczoraj prezydent Saakaszwili. Rosjanie podkreślają, że Cchinwali należy do nich i zapowiadają wyparcie Gruzinów z całego regionu.

Walczą żołnierze, ale giną cywile. Rosyjski MSZ podaje porażającą liczbę zabitych - około 1500 ludzi. Choć już wczoraj Gruzja umożliwiła cywilom opuszczenie zapalnego regionu, część rodzin pozostała w domach bojąc się o dobytek. Wielu zapłaciło za to życiem.

Według rosyjskich danych, w toku trwających od nocy z czwartku na piątek walk, tereny Osetii Południowej opuściło w sumie ponad 30 tysięcy mieszkańców.

Prezydent Gruzji dementuje doniesienia strony rosyjskiej na temat liczby zabitych cywilów. "To bezczelne kłamstwo! Nie ma praktycznie żadnych ofiar wśród ludności cywilnej" - przekonuje. "Za to Cchinwali jest zrujnowane w wyniku rosyjskiego bombardowania" - dodaje.

Reklama

Bronią Rosjan czy interesów?

"Zgodnie z konstytucją i prawem Federacji, muszę bronić życia i godności rosyjskich obywateli" - mówił wczoraj prezydent Miedwiediew. Po tych słowach, regularna armia rosyjska najechała terytorium Gruzji i otworzyła ogień przeciw niepodległemu państwu. Prawda - blisko 90 procent mieszkańców Osetii Południowej ma rosyjskie paszporty. Problem w tym, że na atakowaniu Osetii Południowej Rosjanie nie poprzestali.

Reklama

p

"Rosja kompletnie zdewastowała port Poti nad Morzem Czarnym, który jest kluczowy dla transportu złóż energetycznych z Morza Kaspijskiego" - oświadczyło dzisiaj nad ranem ministerstwo spraw zewnętrznych. Gruziński ambasador przy ONZ nazwał ów atak "militarną inwazją na wielką skalę".

Kolejne rosyjskie naloty zdewastował lotnisko i węzeł kolejowy w miejscowości Senaki a także wojskowy port lotniczy w Marneuli. Wczoraj Rosjanie zrzucili bomby na największą bazę militarną Vaziani. Pojawiły się również doniesienia, że bomby spadły na rurociągi, którymi do Europy Zachodniej - z pominięciem Rosji - płynie ropa naftowa.

Jak podaje agencja AFP, Rosjanie przeprowadzili dzisiaj już pięć nalotów na miasto Gori. Jedna z bomb miała spaść na pięciopiętrowy budynek mieszkalny. Świadkowie widzieli, jak wynoszono potem z niego zwłoki dwojga ludzi.

Nie zmienia się sposób raportowania wydarzeń z Gruzji przez rosyjskich polityków i wojskowych. "Nasze siły pokojowe i podległe im oddziały prowadzą operację która przywróci pokój w Gruzji" - powiedział prezydent Dmitrij Miedwiediew.

Gruzja się broni

Wczoraj Gruzja zgłosiła zestrzelenie dwóch rosyjskich samolotów szturmowych Su-25, dziś liczba wzrosła do sześciu. Moskwa potwierdza stratę dwóch maszyn i zaledwie piętnastu żołnierzy. Doniesienia o ewakuacji rządowych budynków w Tibilisi nie potwierdziły się.

Prezydent Gruzji długo zwlekał z wprowadzeniem stanu wojennego. Prezydent Saakaszwili wzywa świat na pomoc, która na razie ogranicza się do kategorycznych wypowiedzi dyplomatów. ONZ, NATO, OBWE, Unia Europejska i Stany Zjednoczone mówią już wspólnym głosem i wzywają obie strony do wstrzymania walki, na razie jednak bezskutecznie.