"Niestety, przewodnicząca nie jest w stanie udzielić pozytywnej odpowiedzi na pańskie zaproszenie ze względu na szczególnie napięty grafik w tych dniach. Z góry dziękujemy za zrozumienie" - tak brzmiała odpowiedź na list prezydenta Zełenskiego. Została ona podpisana przez szefa gabinetu von der Leyen Bjoerna Seiberta, a nie przez samą szefową KE.
Jest to złamanie protokołu dyplomatycznego - podkreśla portal Politico, który dotarł do pisma.
"Celowy afront"?
Dodatkowo, jak zauważają komentatorzy, podany pretekst wydaje się być celowym afrontem. Uroczystości z okazji rocznicy odzyskania niepodległości są zaplanowane na 23-24 sierpnia, czyli na okres, kiedy Quartier Europeen w Brukseli świeci pustkami, bo większość urzędników i dyplomatów jest na wakacjach.
Cała sprawa wzbudza dodatkowe zainteresowanie, ponieważ wciąż nie ucichły echa innego dyplomatycznego zgrzytu, który miał miejsce w czasie wizyty von der Leyen i przewodniczącego Rady Europejskiej Charles'a Michela w Turcji 6 kwietnia.
Dwa krzesła i sofa
Podczas spotkania z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem przygotowano jedynie dwa krzesła, obok których znajdowały się flagi Turcji i UE. Gospodarz spotkania zajął jedno miejsce, a na drugim usiadł Michel. Wyraźnie niezadowolona i zaskoczona von der Leyen usiadła na sofie.
Nagrania z tego spotkania spotkały się o ostrą krytyką w mediach społecznościowych i oskarżeniami o dyskryminację von der Leyen ze względu na płeć.
Na wspólnej konferencji prasowej z Michelem na początku tego tygodnia von der Leyen zachowywała się z wyraźną rezerwą wobec przewodniczącego Rady Europejskiej, co zostało jednomyślnie zinterpretowane przez media jako demonstrację rozżalenia za incydent turecki.
Charles Michel, odpowiadając na zaproszenie Wołodymyra Zełenskiego napisał, że dołoży wszelkich starań, aby wziąć udział w uroczystościach i, w razie potrzeby, zmieni plany wakacyjne.