Jak pisze Axios, Rice i McMaster swój list zaadresowali do pierwszej damy Jill Biden, wiceprezydent Kamali Harris, a także szefów ONZ i UNICEF. Zwracają w nim szczególną uwagę na jeden z sierocińców, przeznaczony dla dzieci z jednej z mniejszości etnicznych, gdzie dzieci są szczególnie narażone na znęcanie się i indoktrynację. Chodzi prawdopodobnie o szyicką mniejszość Hazarów, którzy pod rządami talibów byli jedną z najbardziej prześladowanych grup.

Reklama

Nowe pokolenie terrorystów?

"Jesteśmy skrajnie zaniepokojeni, że brak działań w tej kwestii może skutkować nowym pokoleniem osób zaangażowanych w prowadzenie wojny przeciwko Stanom Zjednoczonym" - piszą autorzy. "Wiemy, że chłopcy są rekrutowani, szkoleni i wykorzystywani przez talibów, a małe dziewczynki zmuszane do bycia żonami żołnierzy. W przeszłości talibowie używali niepełnoletnich jako zamachowców-samobójców" - dodają.

Byli oficjele przekonują, że wielu obywateli krajów zachodnich w ramach prywatnej inicjatywy jest chętnych adoptować zagrożone dzieci i zapłacić za ich loty. Zapewnili też, że potencjalni rodzice są sprawdzani w ramach przyspieszonego procesu.

List nie miał być upubliczniony

McMaster, emerytowany generał, który służył jako doradca ds. bezpieczeństwa narodowego poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa, powiedział, że list nie miał zostać upubliczniony. Dodał, że chciał z jego pomocą zwrócić uwagę na "przemysłową skalę" wykorzystywania dzieci przez talibów.