Czara goryczy się przelała. Zamach będzie punktem zwrotnym w walce z bawarskimi neonazistami. Do tej pory, gdy nacjonalistycznych ekscesów w Bawarii było stosunkowo niewiele (około 10 przestępstw na kwartał), władze przymykały oko na problem. Jednak w tym roku liczba występków się podwoiła. Na dodatek z kwartału na kwartał liczba ta rośnie i - jak pokazało doświadczenie - skini posuwają się do coraz gorszych czynów.
Bawarski krajowy minister spraw wewnętrznych Joachim Herrmann uznał atak na szefa policji w Passawie w południowo-wschodniej Bawarii za przejaw "nowego wymiaru skrajnie prawicowej przestępczości". "To eskalacja przemocy" - powiedział dziś Herrmann.
Niemcy są w szoku. Nic dziwnego. Zamach na szefa policji miał ewidentnie podłoże ideologiczne. Łysy przestępca o wzroście około 190 centymetrów wykrzyknął do ofiary między innymi: "Wiele pozdrowień od narodowego oporu". Później wsadził 11-centymetrowe ostrze w okolice serca. Tylko cudem nie uszkodził organu, więc policjant przeżył.
Mannichl narażał się niemieckim neonazistom od dawna. W minionych miesiącach lokalna policja kilkakrotnie interweniowała przeciwko neofaszystowskim ekscesom - ostatnio w trakcie dnia pamięci ofiar wojny 16 listopada.
Jako szef policji - znany z zaciekłej walki z pleniącym się w Bawarii neonazizmem - był na celowniku skinów od dawna. Aloisa Mannichla ugodzono nożem w okolice serca, pod jego domem. Nim łysy terrorysta uciekł, zdążył wykrzyczeć kilka nacjonalistycznych haseł. Po zamachu bawarski minister spraw wewnętrznych wypowiedział neonazistom wojnę.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama