Jusow potwierdził tym samym poniedziałkowe doniesienia o aktywności na teren Rosji sił dywersyjnych złożonych z obywateli rosyjskich. Na należącym do legionu "Wolność Rosji" kanale w Telegramie opublikowano oświadczenie o wzięciu odpowiedzialności za wydarzenia oraz komunikat o treści: "Obywatele Rosji! Jesteśmy Rosjanami tak jak wy. Jedyna różnica między nami polega na tym, że nie chcieliśmy już usprawiedliwiać działań przestępców u władzy i chwyciliśmy za broń, aby bronić naszej i waszej wolności. Dziś nadszedł czas, abyśmy wszyscy wzięli odpowiedzialność za naszą przyszłość. Nadszedł czas, aby dyktatura Kremla dobiegła końca".
Dołączono też filmy, na których rosyjscy ochotnicy prezentują się przy wjeździe do kilku miejscowości w obwodach briańskim i biełgorodzkim. Poinformowali o "wyzwoleniu" wsi Kozinka w obwodzie biełgorodzkim. Informację o "wtargnięciu obcych sił dywersyjnych" potwierdził gubernator obwodu biełgorodzkiego, Wiaczesław Gładkow.
Rosyjski legion 'Wolność Rosji' i rosyjski korpus ochotniczy prowadzą operację w rosyjskim obwodzie biełogrodzkim, to konsekwencja agresywnej polityki reżimu Putina i inwazji wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy - powiedział inny przedstawiciel HUR, Andrij Czerniak, cytowany przez Interfax-Ukraina.
Sytuację skomentował również doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak, który napisał na Twitterze: "Jedyną siłą napędową polityki w totalitarnym kraju z dokręconą śrubą jest zawsze zbrojna partyzantka. Ukraina z zainteresowaniem obserwuje wydarzenia w należącym do Rosji obwodzie biełgorodzkim i bada sprawę, ale nie ma z tym nic wspólnego. Jak wiadomo, czołgi są sprzedawane w każdym rosyjskim sklepie wojskowym, a podziemne grupy partyzanckie nadal składają się z obywateli Rosji" - napisał Podolak.