Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabu USA gen. Mark Milley porównał wojnę na Ukrainie do walki aliantów z nazistowskimi Niemcami, a o ukraińskiej kontrofensywie powiedział, że jej celem, tak jak niegdyś celem aliantów, jest "wyzwolić okupowane terytorium i wyzwolić kraj niesprawiedliwie zaatakowany przez państwo-agresora, w tym przypadku Rosję" - relacjonuje brytyjski tygodnik.
Cel Ukrainy
Różnica polega jednak na tym, że w odróżnieniu od Rosji Niemcy nie miały broni nuklearnej, a dla zachodnich sojuszników Ukrainy cel walki jest mniej klarowny, niż dla aliantów, i trudno jest im sobie wyobrazić całkowitą kapitulację Moskwy. Pojawiają się też obawy, że odepchnięcie rosyjskich wojsk z Ukrainy byłoby dla Kremla takim upokorzeniem, że skłonny będzie użyć opcji atomowej, by tego uniknąć - ostrzega "Economist".
Amerykańscy generałowie są jednak coraz bardziej skłonni uznać, że możliwe jest uzyskanie "strategicznej porażki" Rosjan. Dla sił zbrojnych USA jest to bardzo atrakcyjny scenariusz, ponieważ od dłuższego czasu obawiają się sytuacji, w której Ameryka musiałaby prowadzić dwie wojny - jedną przeciw Rosji, a drugą przeciw Chinom.
Tymczasem Władimir Putin i chiński prezydent Xi Jingping ogłosili, że Rosję i Chiny łączy przyjaźń "bez granic". Jednak Xi wyznaczył pewne granice - chce wprawdzie nie dopuścić do całkowitej porażki Rosji w tej wojnie, ale z drugiej strony nie zamierza pozwolić na gwałtowne pogorszenie relacji Chin z Europą, lub na użycie broni nuklearnej przez Rosję - pisze tygodnik, powołując się na oceny amerykańskich i europejskich polityków.
Trzy scenariusze
Zachodni analitycy uważają, że ukraińska kontrofensywa może się potoczyć według trzech scenariuszy. W pierwszym Ukraina albo przecięłaby linie zaopatrzenia na Krym, albo zdobyła znaczną część wschodniego Donbasu. Tak istotna porażka rosyjskich sił mogłaby nawet doprowadzić do sytuacji, w której Putin traci władzę.
W drugim scenariuszu starty Rosjan byłyby mniejsze, ale na tyle istotne, by osłabić Putina. W trzecim, najbardziej pesymistycznym wariancie, doszłoby do impasu, który pozwoliłby Rosji zachować terytorialne zdobycze. Putin postanowiłby wtedy przeciągać wojnę, by wykazać się większą cierpliwością niż Zachód, a przede wszystkim, by doczekać się ewentualnego powrotu Trumpa do Białego Domu - relacjonuje "Economist". Przypomina też, że były prezydent USA wielokrotnie narzekał, że Ameryka niepotrzebnie traci miliardy dolarów, pomagając Ukrainie.
Trump powtarzał też, że mógłby zakończyć wojnę na Ukrainie w jeden dzień. W wywiadzie dla Fox News stwierdził, że w "najgorszym wypadku" dogadałby się z Rosją, by "coś przejęła".
Ukraińcy boją się więc, że jeśli Trump dojdzie do władzy, to odetnie pomoc dla Kijowa, albo będzie dążył do rozwiązania konfliktu na warunkach Putina - podkreśla tygodnik.
Zachodnie obietnice
Zachód musi zatem uczynić swoje obietnice, że "będzie wspierał Ukrainę tak długo, jak to będzie konieczne" bardziej wiarygodnymi. Prezydent Francji Emmanuel Macron, który początkowo uważany był za zbyt ugodowego wobec Rosji, zmienił jednak zdanie i zażądał "namacalnych i wiarygodnych gwarancji dla Ukrainy". Jak bowiem uznał z opóźnieniem: "dziś Ukraina chroni Europę" - konkluduje "Economist".