Jednym z nich są władze należących do UE Węgier, kolejnym jest państwo do UE kandydujące - Serbia - a trzecim władze stanowiącej niemal połowę Bośni i Hercegowiny Republiki Serbskiej - wyjaśnia "FAZ".
Dziennik podkreśla, że "najbardziej bezkompromisowo z Moskwą związał się Milorad Dodik, prezydent większościowo serbskiej jednostki autonomicznej BiH - Republiki Serbskiej". "Moskwie podobają się jego kroki prowadzące do ewentualnej secesji; jest wspierany przez Rosję, Serbię oraz Węgry" - zaznacza autor tekstu.
"FAZ" zauważa, że chociaż prezydent Serbii Aleksandar Vuczić nie jest tak bardzo otwarcie zorientowany na Rosję jak Dodik, to jednak kontrolowane przez władze media jako prawdziwych przyjaciół tego kraju prezentują Rosję i Chiny.
Serbia z jednej wsparła rezolucje potępiające rosyjską inwazję na Ukrainę, z drugiej jednak odmawia przyłączenia się do zachodnich sankcji i popiera Rosję tam, gdzie może - wskazuje niemiecki dziennik.
Prorządowe media bombardują obywateli antyzachodnimi treściami; to niestety przynosi efekt - większość Serbów sprzeciwia się obecnie przyłączenia kraju do UE - podaje "FAZ". Zwraca uwagę, że ze względu na politykę rządu przebywający w Serbii opozycyjni aktywiści z Rosji "coraz silniej odczuwają presję serbskich władz", w tym ryzyko wycofania pozwolenia na pobyt.
Berliński "Tageszeitung" podkreśla bierność Niemiec w relacjach z prorosyjskimi i nacjonalistycznymi politykami na Bałkanach. - Kiedyś wyraźnie antynacjonalistyczna minister spraw zagranicznych Niemiec (Annalena Baerbock) milczy. Zastanawia fakt, czy Berlin naprawdę chce, by polityką wobec regionu sterowali dyplomacji z USA, UE czy Węgier - napisano.
Jedynym państwem, który mógłby zaprowadzić na Bałkanach porządek, są Niemcy ponieważ ma najbardziej rozwiniętą współpracę gospodarczą z Chorwacją, BiH i Serbią - ocenia dziennik "Berliner Zeitung".