Jak przekazał dziennik, powołując się na przedstawicieli amerykańskiej administracji, powtarzające się incydenty wydają się nastawione na zbadanie i testowanie procedur bezpieczeństwa w amerykańskich instalacjach. Według rozmówców "WSJ", osoby próbujące wejść na teren baz to Chińczycy, zmuszani do tego przez chińskie służby.

Reklama

W wielu przypadkach wydają się wykorzystywać dany im scenariusz, twierdząc, że zabłądzili lub że mają rezerwację w hotelu znajdującym się na terenie bazy. W innych znaleziono np. chińskich nurków w mętnych wodach obok wyrzutni rakiet, czy ludzi, którzy weszli na teren poligonu rakietowego w Nowym Meksyku. Niektórym z nich udało się wjechać do bazy po prostu przejeżdżając bez zatrzymania przez punkty kontrolne.

"Przewaga, którą mają Chińczycy…"

Według byłej funkcjonariuszki wywiadu i ekspertki think-tanku CSIS Emily Harding, jest to znany w środowisku problem, zaś Chińczycy wykorzystują przy tym fakt, że próby te nie są obarczone dużym ryzykiem.

Reklama

"Przewaga, którą mają Chińczycy, polega na tym, że są skłonni rzucać do tego ludzi w dużych liczbach. Jeśli kilku z nich zostanie przyłapanych, władzom USA będzie bardzo ciężko udowodnić cokolwiek poza wtargnięciem, zaś ci, którzy nie zostaną złapani, mogą zebrać coś użytecznego" - powiedziała Harding.

Jak zaznaczyła, w analogicznej sytuacji w Chinach obywatel USA znalazłby się w poważnych tarapatach.

Proceder ten na tyle niepokoi Waszyngton, że Kongres rozważa przyjęcie regulacji, by przeciwdziałać chińskim intruzom. Jak stwierdził cytowany przez gazetę kongresmen Demokratów Jason Crow, lokalne władze nie wiedzą, jak radzić sobie i reagować na podobne przypadki.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński