Pomoc dla Ukrainy jest absolutnie słuszna, ale w ostatecznym rozrachunku trzeba zająć się źródłem problemu, a źródło problemu nie jest na Ukrainie, tylko na Kremlu. I jest to problem nie tylko dla Ukrainy, ale też dla Izraela, zachodniej Afryki, Gujany i innych części świata. Dlatego uważamy, że rozdzielanie tych dwóch spraw – wojny na Ukrainie i politycznej zmiany w Rosji – nie jest właściwe i rozmawiamy o tym, co zrobić, by doprowadzić do tej zmiany – powiedział Ponomariow podczas niedawnego spotkania z dziennikarzami ze Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej (FPA) w Londynie.
Teoria Lenina i polityczna alternatywa
Przywołując teorię Włodzimierza Lenina, według której, aby doszło do politycznej zmiany, konieczne są trzy warunki wstępne – ludzie nie mogą znieść obecnego systemu, elity nie mogą dalej rządzić i istnieje polityczna alternatywa – wyjaśnił, że tym, co robi rosyjska opozycja, jest przygotowywanie politycznej alternatywy na moment, w którym sytuacja nabrzmieje do tego stopnia, że nastąpi wybuch. Tą alternatywą ma być demokracja parlamentarna – nie tylko z nową konstytucją, ale nawet z nową nazwą kraju, Republika Rosyjska zamiast Federacja Rosyjska i nową flagą, biało-niebiesko-białą zamiast biało-niebiesko-czerwonej.
Zmienność ustrojowa Rosji
Ponomariow zwrócił uwagę, że stereotyp, według którego w Rosji nic się ustrojowo nie zmienia, jest zupełnie nieprawdziwy, bo w rzeczywistości Rosja jest jednym ze zmiennych ustrojowo państw. Jak zauważył, w ciągu ostatnich 120 lat była monarchią absolutną, monarchią konstytucyjną, republiką burżuazyjną, totalitarną dyktaturą, demokracją i teraz jest autorytaryzmem, a przez ten czas miały w niej miejsce cztery rewolucje – w 1905 r., dwie w 1917 r. i w 1991 r.
Mówiąc o warunkach koniecznych do antyputinowskiej rewolucji Ponomariow zaznacza, że ludzie w Rosji mają dość obecnego reżimu, ale musi nastąpić jakieś wydarzenie, które przeleje czarę, aby ich obudzić z apatii. Prawdopodobnie takie wydarzenie będzie miało związek z wojną na Ukrainie, choć zaznaczył, że jego zdaniem prędzej zbuntują się oficerowie średniego szczebla niż generałowie, gdyż ci, jak powiedział, „są odważni tylko wtedy, gdy chodzi o czyjeś inne życie, a nie ich własne”.
Rola oligarchów w potencjalnym obaleniu Putina
Jeśli chodzi o to, czy oligarchowie mogliby doprowadzić do usunięcia Putina, to wskazuje on, że są oni przeciwni wojnie, bo tracą pieniądze, ale uważa, że potrzebna byłaby jakaś zachęta ze strony Zachodu – np. obietnica zniesienia indywidualnych sankcji – jako nagroda, dla tych, którzy wystąpią przeciwko Putinowi.
Odpowiadając na pytanie, czy w wewnętrznym kręgu wokół Putina są ludzie, którzy mogliby go zdradzić, Ponomariow wyraził opinię, że jeśli sytuacja będzie z punktu widzenia Putina iść w złą stronę, to tacy ludzie się znajdą, a dowodem tego był bunt Jewgienija Prigożyna w czerwcu. Są ludzie, którzy siedzą i obserwują, kto jest gotowy, by skoczyć, gdy nadarzy się sposobność. Ale aby skoczyć potrzebna jest koalicja, bo nikt nie jest na tyle silny, by wykonać ruch samemu, a budowa takiej koalicji jest ryzykowna, bo może być ona rozbita przez służby bezpieczeństwa, dlatego każdy boi się podjąć ruch jako pierwszy. Ale to bardzo szybko się zmieni – gdy ludzie dostrzegą, że sytuacja się chyli ku upadkowi, wszystko się ruszy. Rosyjskie imperia upadały w trzy dni i tak samo będzie z putinowską Rosją – upadnie w trzy dni. To, co się wydarzyło w czasie buntu Prigożyna, tylko to potwierdza – powiedział.
Perspektywy demokracji parlamentarnej po Putinie
Ponomariow został też zapytany, czy nie obawia się, że nawet jeśli Putin zostałby obalony bądź zmarł, to Rosjanie są tak przesiąknięci imperialistyczną propagandą, że i tak woleliby silnego przywódcę niż demokrację parlamentarną. Rosjanie nie są pytani teraz o strukturę władzy i nie będą pytani w chwili zmiany, więc to, co wolą, nie ma znaczenia. Tym, co ma znaczenie, jest to, co się wydarzy później. Jeśli nowe władze będą imperialistyczne, to będą podgrzewać imperialistyczne nastroje, ale jeśli będą antyimperialistyczne, gwarantuję, że zdołają je okiełznać – odpowiedział.
Jak dodał, potwierdzeniem jego słów mogą być sondaże na temat polityki zagranicznej z ostatnich 20 lat, w których w jednym roku Stany Zjednoczone były uważane za sojusznika przez 80 proc. pytanych, a w kolejnym – przez 20 proc., a te zmiany dowodzą, jak mocno rosyjską opinię publiczną kształtuje propaganda, w tym zwłaszcza państwowa telewizja.
Obszarami, co do których Rosjanie mają sztywne poglądy, są kwestie społeczne, opieka zdrowotna, edukacja itp. Tak samo zresztą jest w Stanach Zjednoczonych – ludzie w dużych krajach przejmują się raczej wewnętrznymi sprawami niż zewnętrznymi. Tym, co Putin robi, jest przesuwanie uwagi z wewnętrznych problemów na zewnętrzne osiągnięcia, przekonując, że choć nie mamy co jeść, to i tak jesteśmy wielkim narodem – wyjaśnił.
Ilja Ponomariow był posłem do Dumy Państwowej w latach od 2007 r. do czasu pobawienia go mandatu w 2016 r. Jako jedyny zagłosował w 2014 r. przeciw włączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej. W 2019 r. wyemigrował na Ukrainę, której obywatelstwo później przyjął. Potępił rosyjską napaść na ten kraj i jak twierdził, wstąpił do ukraińskich Sił Obrony Terytorialnej. Był inicjatorem powołania kongresu Deputowanych Ludowych, opozycyjnego, emigracyjnego parlamentu Rosji, który ma przejąć rolę Dumy Państwowej po zmianie reżimu w Rosji.