Rzecznik przyznał, że wstrzymał się z podjęciem decyzji o ewentualnym doniesieniu na resort zdrowia do wtorkowego spotkania z minister Ewą Kopacz i komitetem pandemicznym. Zamierza zbarać ze sobą ekspertów "od spraw medycznych, prawa cywilnego, karnego, farmaceutycznego". "Przecież ja nie jestem taki mądry, żeby wszystko wiedzieć. Opieram się na opinii ekspertów" - tłumaczył.

Reklama

Janusz Kochanowski przyznał, że na spotkanie z Ewą Kopacz czekał półtora tygodnia. "6 listopada wysłałem do pani minister faks, specjalny list i zadzwoniłem, czy ten list dotarł. (...) 16 listopada otrzymałem odpowiedź, że jestem zaproszony na spotkanie z panią minister" - relacjonował. Stwierdził, że od wyników tego spotkania i narady z ekspertami uzależnia złożenie bądź nie doniesienia w prokuraturze.

Rzecznik zaprezentował także oświadczenie SAGE (Strategic Advisory Group of Experts) Światowej Organizacji Zdrowia, gdzie stwierdza się na podstawie danych z 14 krajów, że szczepienia są bezpieczne nawet dla kobiet w ciąży. I przyznał, że w tym wypadku wierzy właśnie temu dokumentowi, a nie opinii polskiego rządu.

Odniósł się też do licznych i ostrych komentarzy, jakie spadły na niego po zapowiedzi złożenia doniesienia na rząd. "Jestem lobbystą, mam doradcę lobbystę, który czerpie zyski, pachołkiem PiS-u, gonię za popularnością i powinienem pójść do psychiatry. To jest na razie tylko to, co zapamiętałem" - ironizował. "Rzeczywiście, mógłbym iść do psychiatry, gdybym wsłuchiwał się we wszystkie inwektywy pod moim adresem" - stwierdził.

Na koniec zaznaczył, że sam by się zaszczepił przeciwko A/H1N1, gdyby miał taką okazją i że polecił swoim przebywającym za granicą dzieciom, by zaszczepiły się jak najszybciej.