"To trzeba być bezczelnym: ukradli z domu dokumenty i przy latarce oglądali je w ogrodzie. Uciekli dopiero, gdy mnie zobaczyli" - mówi "Wprost" oburzony Oleksy. "Mieli świetną kondycję. Z biegu przeskoczyli półtorametrowy płot" - dodaje.

Reklama

Jakby tego było mało, dwójka złodziei buszowała po parterze rezydencji gdy na piętrze była jego żona, a na dole... dzieci. Żadne z nich nawet nie zorientowało się, że w domu ktoś przetrząsa pokoje.

"Z ustaleń policjantów wynika, że złodzieje weszli do domu przez otwarte drzwi. Ukradli z pomieszczeń na parterze dwie torebki" - potwierdza Dorota Tietz z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Wyjęli pieniądze, a uciekając torebki wyrzucili. Policja nie wyjawia, ile pieniędzy zgarnęli.

Policję tuż po godzinnie 20:00 wezwała żona Oleksego. Przez pół nocy funkcjonariusze przesłuchiwali domowników. "Poszukiwania trwają" - zapewnia stołeczna policja. "Jednak dotąd nie udało się ustalić, kim byli sprawcy" - mówi Tietz.

Reklama